Gdyby nie pytanie Junsu, najprawdopodobniej zapomniałby o istnieniu swojego mieszkania. Jasne, kupił je niedawno, ale przez ostatnie wydarzenia jego kawalerka wydawała się zbyt przyziemną i prostą rzeczą, która nie zaśmiecała jego umysłu. Mieściła się w starej kamiennicy nad kawiarnią, w której pracował. Nie korzystał z mieszkania zbyt często, ponieważ całe dnie pracował, by opłacić do końca koszty związane z przeprowadzką lub włóczył się bezczynnie po miasteczku. Wieczorami siedział i upijał się w barze i wracał późną nocą, w dodatku nietrzeźwy. Pokiwał głową i powiedział coś, co miało brzmieć jak "Możemy tam iść", na co jego towarzysz odpowiedział z wyraźną aprobatą. Nawyraźniej spanie w hotelu było dla niego nadzwyczaj niewygodne, ponieważ szybko spakował wszystkie wyciągnięte z walizki rzeczy i popatrzył z oczekiwaniem na Doriana. Szybko opuścili pokój i udali się do holu. Nie był zbyt przytomny na umyśle, zdawało mu się, że na chwilę przestał kontaktować się ze światem i ocknął się dopiero przed budynkiem. Oczy jego towarzysza zwróciły się w jego stronę i dawał mu on widocznie znaki, że teraz musi on poprowadzić go do mieszkania. Brunet nie był zbyt dobrym przewodnikiem, o czym mógł się przekonać wiele razy. Nie zwracał o uwagi na to, czy podąża on za nim lub na ruch, który panował aktualnie na drodze. Idąc, całkowicie zatapiał się w myślach i wyłapywał tylko ciekawsze postacie, które go mijały. Spojrzał na blondyna w glanach, który w pośpiechu przemierzał ulicę. Nie mógł mieć więcej niż siedemnaście lat, a Dorian mógł dostrzec zapalonego papierosa, który dymił w jego palcach. Patrzył na niego ukradkiem i wyglądał, jakby tylko czekał, aż znikną z jego pola widzenia, by mógł w spokoju zaciągnąć się dymem. Chłopak nie lubił papierosów. Nie lubił żadnych używek, jednak zapach palącego się tytoniu wydawał mu się intrygujący i ciekawy. Tajemniczy blondyn znikł z przed oczu, a jego umysł wypełniły nowe myśli. Popatrzył na Junsu, który w zamyśleniu oglądał okolicę i wydawał się nie dostrzegać tego, że jest przez niego obserwowany. Pamięcią wrócił do sytuacji, która zdarzyła się pod koniec ich pobytu w hotelu. Nikt nigdy tak z nim nie postępował. Nikf nigdy nie spojrzałby na niego w taki sposób i odmówił z przysługi. Jego osoba zdawała się być taka odmienna od ludzi, których poznał. Każdy chciał mieć z każdej czynności jakieś korzyści. Nie znał nikogo, kto robiłby coś bezinterosownie. Właśnie te cechy były ciekawe w swoim towarzyszu. Być może miał w swoim zachowaniu jakieś korzyści. Być może wszystko było tylko po to, by zdobyć jego zaufanie i jest teraz manipulowany i brnie w to wszystko tak naiwnie. Zdawało mu się, że jest to jednak niemożliwe. Nie pasowało to zupełnie do Junsu, jakiego udało mu się poznać. Zamrugał kilkukrotnie i odpędził od siebie te myśli. Zdajdowali się właśnie przed kamiennicą, w której znajdowało się jego lokum. Nie należała ona do zadbanych, ale uważał, że przez to wyróżnia się na tle ładnych i dobrze utrzymanych budynków. W zamyśleniu potrzedł do drzwi i w skupieniu wpisał czterocyfrowy kod. Nie miał on dla niego większego znaczenia i składał się on z losowych liczb, które wymyślił właściciel. Być może miały one ukryty sens tylko dla niego samego. Drzwi otworzyły się z trzaskiem, wzniecając przy tym kurz osiadły na podłodze. Dorian kichnął cicho i zaczął wspinać się po schodach. Nie miał on dobrej kondycji, więc po krótkim czasie zaczął wchodzić coraz wolniej i z większym wysiłkiem. Najwyraźniej jego towarzyszowi nie przeszkadzało to jednak i bez problemu pokonywał wszyskie schodki, na dodatek trzymając walizkę. Chłopak miał szczęście, że mieszkał na drugim piętrze i nie mógł sobie wyobrazić, jak inni mieszkańcy mogli wspinać się codziennie po wysokich, starych i trzeszczących schodach. Nerwowo przełknął ślinę, gdy zdał sobie sprawę z tego, że najwyraźniej musiał zgubić swoje klucze. Nie wiedział, czy zrobił to w barze, stacji benzynowej, czy w samym hotelu, ale nie znajdywały się teraz w jego kieszeni, jeśli w ogóle miały się tam znaleźć. Na szczęście w miarę szybko przypomiał sobie o tym, że zapasowy klucz został schowany pod wycieraczką i wyjął go, kucając przy tym i prawie się nie wywracając. Cała ta sytuacja z perspektywy jego towarzysza musiała wyglądać dosyć niemrawo. Westchnął cicho i otworzył drzwi, które ze szczękiem przywitały gospodarza. Jego mieszkanie składało się głównie z najpotrzebniejszych mebli, książek i kwiatów. Dorian uwielbiał kwiaty i czytanie do późnej nocy. Wiele z nich walało się w salonie, by w każdej chwili mógł po nie sięgnąć. Kawalerka składała się ze starej i niezmodernizowanej jeszcze kuchni połączonej z salonem, który prezentował głównie wielką jak na jedną osobę kanapę oraz szafkę na książki rozciągającą się na całej ścianie. Cały ten widok przyozdabiały paprocie i bluszcz, który wymagał ponownej opieki. Sypialnia była dość mała, mieściła tylko pojedyncze łóżko i małą szafę oraz kolejną szafkę nocną, która również była zawalona książkami. Chłopak zapalił światło i przyjrzał się swojemu mieszkaniu. Nienawidził brudu i chaosu w pomieszczeniach, ale z ulgą stwierdził, że pokój prezentuje się dobrze, ponieważ nigdy nie zwracał on uwagi na książki. Zdjął swoje nakrycie i oddał je właścicielowi, ponownie za nie dziękując.
- Mieszkanie jest do twojej dyspozycji, możesz spać w sypialni, a ja spokojnie zasnę na kanapie - stwierdził i usiadł na wielkim meblu.
Junsu położył walizkę obok stolika i usiadł obok niego. Dorian zdał sobie sprawę, że chyba był to pierwszy raz, kiedy nie zawachał się, gdy zaczynał z nim rozmowę.
Junsu? Nawet tego nie sprawdziłem, przepraszam za błędy. Ostatnio odkryłem, że mam manię stawiania wszędzie przecinków.