Jedna rzecz była pewna. Dorianowi stanowczo było zimno, a jego towarzysz proponował mu rzecz niegodną odrzucenia. Jego sumienie jednak nie było zgodne z jego pragnieniami. Już i tak za bardzo mu się narzucał. Kiedy jednak pomyślał o tym, że przecież sam przed chwilą powiedział, że potrzebuje towarzystwa, mętlik w głowie zrobił się co raz większy. Powoli zapominał, że chodziło tylko o szalik. Zdecydował, że nie może przez całe życie ustępować wszystkim miejsca i grzecznie dziękować za wszystko. Może dla wszystkich była to rzecz oczywista, ale dla niego jakakolwiek zgoda na cokolwiek była kosmicznym wyzwaniem. Odwrócił wzrok od podłogi i spojrzał mu w oczy.
- Nie chcę ci robić jakiegokolwiek problemu. - popatrzył na niego znacząco, a Azjata wyglądał, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi od początku. - Ale jeśli nie masz naprawdę nic przeciwko, to skorzystam z tej propozycji.
To było trudniejsze niż mu się wydawało. Wręcz cały jego umysł krzyczał "Odmów mu. Odmów!". Od tego czasu stwierdził, że musi się do niego częściej odzywać, bo on sam stwierdził, że przydałaby mu się jakakolwiek rozmowa z Dorianem. Westchnął cicho i ze skupieniem rozejrzał się wokół siebie. Z zamyśleniem próbował sobie przypomnieć, gdzie może znajdować się najbliższy sklep. Kiedy wreszcie dotarło do niego, że jest on bliżej niż myśli, zdał sobie sprawę, że Junsu ze skupieniem lustruje jego i całe jego zachowanie. Dorian postanowił nie zwracać na to uwagi i cichym "Chodźmy" poinformował go, że wie dokąd powinni się udać. Musiał chodzić naprawdę wolno, ponieważ jego towarzysz musiał coraz bardziej zwalniać tempo swojego kroku. Mężczyzna chodził z wielką gracją i płynnością, tymczasem on sam co chwile potykał się i zachaczał o budynki lub ogrodzenia. Osobiście zazrościł mu tego wszystkiego i choć prawie nic o nim nie wiedział był jego osobistym ideałem. W wszystkich jego czynnościach widać było jego nadzywaczajny wdzięk. Dyskretnie westchnął zdając sobie sprawę, że jego myśli znów zmierzały do jednego i tego samego tematu. Ze skupieniem rozglądał się po budynkach, szukając dość wielkiego napisu. Azjata szedł obok niego i ze spokojem oglądał okolicę co chwilę skupiając się na jedym z budynków i znów wodząc wzrokiem po reszcie. Dorian zatrzymał się gwałtownie przy jednym z nich i pokazując palcem na drzwi, powiedział ciche "Jesteśmy". Obaj szybszym krokiem pokonali schody i weszli do małego i wąskiego budynku. Sklep ten nie różnił się niczym od żadnego innego. Dość znudzona kasjerka i popatrzyła tylko na nich i wróciła do monotonnego wpisywania tekstu do komputera. Mężczyzna wolnym krokiem podszedł do kąta pokoju, w którym wystawione były dodatki. Z zaciekawieniem przesunął ręką po tkaninach zatrzymując się na niebieskim, długim szaliku i podając go Junsu, jednak on znacząco odłożył go na miejsce, twierdząc, że zupełnie do niego nie pasuje. Dorian nie mógł się wypowiedzieć w tej sprawie, ponieważ niezbyt znał się na modzie. Chłopak przesuwał wzrokiem po wszystkich akcesoriach i szukając "tego pasującego". Chwilę potem założył mu na szyję gruby, burgundowy szal. Mężczyzna z zaskoczeniem spojrzał w jego stronę czerwieniąc się dogłębnie. Uśmiechnął się do niego lekko i zdjął mu szalik, równocześnie informując go, że ten "Pasuje do niego najlepiej". Obaj podeszli do kasy i kiedy już zapłacili, Dorian został opatulony ze wszystkich stron szalikiem. Junsu był chyba osobą, która okazywała mu najwięcej czułości i jakiejkolwiek troski. Chłopak zdecydował, że jednak zada mu kilka pytań. Nie robił tego z czystej ciekawości. Robił to dlatego, że wiedział, że jego towarzysz potrzebuje rozmowy lub jakiegolwiek kontaktu. Nie był pewny, czy będzie słyszalny spod tak dużej warstwy szalika.
- Jednak chcę ci zadać kilka pytań. - zaczął i zauważył, że kiwa on głową i wyraźnie skupia się na tym, co mówi jego towarzysz. - Skąd pochodzisz? - zadał pierwsze pytanie i już nie miał pomysłu na kolejne. - Ile właściwie masz lat? Wyglądasz na młodszego. - dodał po chwili namysłu. - Jeszcze ostatnie pytanie. - powiedział szybko. - Dlaczego tu przyjechałeś? Był jakiś szczególny powód?
Junsu? Wena gdzieś znikła. Szukałem jej długo, bez skutku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz