Wsłuchiwałem się w głos chłopaka, gdy w końcu zacząłem słyszeć odpowiedź na swoje pierwsze pytanie. Może i było to pewnego rodzaju zaskoczenie dla młodszego, co mogłem wywnioskować po jego myślach. Zastanawiało mnie to, dlaczego o tym wcześniej jakoś nie rozmyślał, jednak postanowiłem nie zadawać na razie więcej pytań, które dotyczyły Doriana. Widziałem, jak sprawia mu problem sama rozmowa, a co dopiero odpowiadanie na to, o co go pytam.
Zmarszczyłem brwi na kolejną odpowiedź z jego strony. Tak jak wcześniej wykonywał niektóre rzeczy w sposób mechaniczny, tak i teraz miałem wrażenie, że coś takiego się wydarzyło. Nie byłem tego jakoś szczególnie przyzwyczajony. Przeniosłem wzrok na pobliską ławkę, gdzie dostrzegłem ptaka, aczkolwiek mój wzrok i tak uciekał wszędzie, końcowo kończąc na moim towarzyszu. Nadal nie potrafiłem zrozumieć postępowania młodszego. To było dla mnie zagadką, w końcu nie na co dzień można spotkać kogoś o takim „zwyczaju”, o ile tak to można nazwać. Czy może taki jest od dzieciństwa? Bądź powód jest całkiem inny, jakaś trauma? Cokolwiek takiego? Tak samo jak z jego orientacją. Nie powinienem był rozmyślać o czymś takim, w końcu mało co powinno interesować mnie życie nowo poznanego człowieka, prawda? Zagryzłem dolną wargę, pogrążając się w swoich myślach.
Oczywiście ponownie wyrwał mnie głos Doriana, na co przytaknąłem głową. Nikt nie wiedział jak korciło mnie zaśmianie się na te słowa. W końcu sam obecnie przebywa w towarzystwie takiej istoty, która nie jest tylko wymysłem, a samą prawdą. Tutaj już zdołałem wyłapać wiele wampirów, wilkołaków i wiele innych ras. Ich zapach krwi zdradzał to, kim są. Rzecz jasna jakieś mieszanki również się trafiły, jednak to tylko w klubie.
Zastanawiało mnie również to, jakby zareagował na wiadomość o tym, że aktualnie przebywa w towarzystwie wampira. To, iż odczuwam głód – darowałbym sobie wypowiedzenie tego na głos, w końcu nie wiedziałem, jak chłopak by na to zareagował.
W pewnym momencie młodszy ruszył z miejsca, pozostawiając mnie w tyle, dlatego też zmuszony byłem podnieść się z ławki i ruszyć za nim. Nie było dla mnie problemem dogonienie go. Przymrużyłem powieki, gdy wiatr zawiał nieco mocniej. Mimowolnie popatrzyłem na Doriana, wyglądał, jakby zaraz miał umrzeć z chłodu panującego na zewnątrz. Ah, bycie martwym jest jakąś zaletą, naprawdę. Nie musiałem borykać się z tym, że mi zimno, gorzej się czuję, choruję przez taką pogodę, to aż tak bardzo nie dotyczyło mojej rasy. I w takich momentach jak ten, mogłem szczerze przyznać; cieszę się z tego, kim obecnie jestem.
- Nie wiem, nie planuje sobie dnia, bo wolę działać spontanicznie, wtedy wychodzi całkiem ciekawie – przyznałem, wzruszając cierpko ramionami. – Nie mam innego wyjścia, Dorian. Nie posiadam zbyt dużej ilości środków na wykup mieszkania w Salem, nawet brak mi czasu na poszukanie jakiegoś lokum w przestępnej cenie, tak na dobry początek. Jedyne co, to muszę pójść poszukać pracy u fotografa, ale to później, obecnie nie mam na to chęci – powiadomiłem, patrząc przed siebie. Nie wiedziałem, czy uda mi się zacząć chociażby pracować. Nie każdy potrzebował obecnie dodatkowej pary rąk w swoim studiu, bo woleli to robić sami, nikomu nie wypłacając nagrody za wykonanie zadania na dany dzień. Westchnąłem, słysząc pytanie chłopaka, na co zwolniłem trochę kroku. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, odchylając głowę do tyłu, tym samym patrząc w niebo, na którym chmury przybierały ciemniejszej barwy. – Nie idź – powiedziałem, wysilając się na słaby uśmiech, który był chyba pierwszym takim szczerym uśmiechem od dłuższego czasu. – Mimo tego, że to ja w większości rzeczy mówię, nie przeszkadza mi to. Czasami warto mieć jakieś towarzystwo, by móc wymienić się nawet jakimiś poglądami – dodałem, ponownie patrząc przed siebie, aby nie nadwyrężać szyi. – Naprawdę nie masz żadnych pytań? – zapytałem, spoglądając na niego, ale ten spoglądał przed siebie, nic nie odpowiadając przez dłuższą chwilę, przez co szliśmy w ciszy przerywanej szumem wiatru pomiędzy nami.
Nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie, fakt, chciałbym porozmawiać, wymieniać się poglądami, czy cokolwiek takiego, ale nie wymagam tego jakoś szczególnie. Nie przypuszczałem, że uda mi się tutaj kogokolwiek poznać, tym bardziej nie sądziłem, iż przenocuję w swoim pokoju hotelowym. Zatrzymałem się przed ciemnowłosym, łapiąc za odzienie wierzchnie, zapinając zamek, a następnie guziki, aż pod samą szyję, mówiąc, że tak będzie mu na pewno cieplej. Cicho westchnąłem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Mogłem dać mu jakiś szalik. Następnym razem tak zrobię, o ile będę miał do tego dostęp.
- Chcesz może wejść do jakiegoś sklepu po szalik? Widzę, jak się trzęsiesz, a szyję masz odsłoniętą – westchnąłem, przeczesując włosy. Zrobiłem kilka kroków do tyłu, gdyż nie chciałem przebywać zbyt blisko chłopaka, w końcu mógł czuć się nieswojo.
Dorian? Korzystam z weny póki przyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz