wtorek, 13 marca 2018

Od Doriana CD Junsu

Dla Doriana dotyk był czymś bardzo obcym. Nie przypominał sobie, by był często przytulany lub całowany przez rodziców. Nie przejmowali się nim zbytnio i uważał, że gdyby nie jego własna ambicja, mógłby mieć najgorsze oceny i nie zwróciliby na to jakiejkolwiek uwagi. W momencie, w którym został pociągnięty do pobliskiego budynku, niezbyt zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś trzymał jego rękę. Dopiero kiedy wszedł do środka i poczuł jego chłód, zaczął panikować. Wiedział, że nie może go puścić. Mogło to go urazić lub conajmniej zdezorientować. Trzymając go jednak, czuł się, jakby coś zjadało go od środka, jakby wszyscy siedzący tam ludzie wpatrywali się w niego z kpiną. Osobiście nie miał nic do tego, że pewnie większość z nich myślała, że są parą. Po prostu cała ta sytuacja, dotyk i nowi nieznani ludzie wywierali na nim zbyt wielką presję. Oboje usiedli na wolnych krzesłach i czekali w milczeniu na kolej Junsu. Szczerze mówiąc żadne z pytań, na które odpowiedział nie wywarły na niego zbyt wielkiego wrażenia. Owszem, wyglądał jak Koreańczyk. Owszem, wyglądał na 26 lat. Owszem, chyba wszyscy przyjechali tu uciekając przez wspomnieniami z tamtego miejsca zamieszkania, a wydawało mu się, że właśnie tak było w jego przypadku. Co innego miałby tu robić? Chyba nikt normalny nie przyjeżdża do nieznanego miasta bez przygotowania, na dodatek zbytnio nie orientując się, czy jest tam w ogóle potrzebna dodatkowa para rąk. Musiało to brzmieć krytycznie, ale podchodząc do tego w ten sposób, bardziej tępił swoje głupie zachowanie, niż jego. Niezbyt orientował się w sprawie przyjmowania do pracy (autor również nic o tym nie wie, pozdrawiam). Co chwile jedna osoba wchodziła do pomieszczenia, które najwyraźniej musiało być biurem i chwilę później można było słyszeć głośne "zapraszam" dochodzące zza drzwi. Coraz mniej ludzi dzieliło jego towarzysza do wejścia. Nie był on wcale zestresowany, lecz z podeskscytowaniem wpatrywał się w zdjęcia, które wisiały na przeciwległej ścianie. Dorian patrzył przez okno czując na sobie wzrok wszystkich siedzących obok osób. Mimo tego, że dawo temu się puścili, i tak dalej czuł na sobie chłód jego dłoni. Kiedy następna osoba wyszła z biura, dało się słyszeć monotonne "zapraszam". Junsu wstał w krzesła, otrzepał swoje spodnie z niewidzialnego kurzu i westchnął, jakby zdarzyło mu się być na rozmowie o prace już o wiele za dużo razy. Kiedy tylko został sam, poczuł się mniejszy. Zdawało mu się, że wszyscy ludzie czekający na rozmowę szepczą na jego temat. Czuł się obserwowany i wpatrywał się w cokolwiek, byle tylko odwrócić swoją uwagę od zamieszania w jego głowie. Cały jego umysł szeptał, że ten nie jest potrzebny zupełnie nikomu i powinien jest zostawić swojego towarzysza w spokoju. Sam przekonywał siebie samego o swojej racji, o tym, że każdy potrzebuje towarzystwa, nawet kosztem innej osoby. Każda najmniejsza sekunda ciążyła na nim, a atmosfera zdawała mu się być gęsta jak miód. Cierpliwie czekał na Junsu, choć połowa jego umysłu pragnęła po prostu wyjść z budynku i zostawić go na lodzie. Zdawało mu się, że każda osoba siedziała w biurze dwa razy krócej. Nerwowo drapał skórkę kciuka, nie zważając na to, że ta od dawna obficie krwawiła. Dla niego liczyło się tylko to, że wszyscy się w niego wpatrywali, a on musiał się na czymś wyżyć. Gdy jeden z palec zaczął mu nie wystarczać, przeniósł swoje skupienie na kolejnym, którego także pozostawił w zapłakanym stanie. Gdy usłyszał otwierające się drzwi, jego zainteresowanie było skupione wokół ostatniego palca. Z zaangażowaniem dokopywał się do kolejnych warstw nie zważając na to, że łatwo mogło się tam wdać zakażenie. Widząc, że Junsu stoi praktycznie nad nim i wpatruje się w jego poczynania, zaprzestał swojej czynności i wstał z krzesła. Nie wyglądał ani na rozczarowanego, ani na zbytnio przejętego całą tą sytuacją. Szybko założył płaszcz i szalik, by oboje mogli wyjść z budynku. Wszystko wykonywał niedokładnie, chcąc jak najszybciej pozbyć się wzroku wszystkich siedzących tam osób. Westchnął cicho, gdy znaleźli się poza wzrokiem ciekawskich osób. Był tak zaniepokojony całą sytuacją, że zapomniał spytać swojego towarzysza o jego pracę. Popatrzył na niego i z lekką przesadą zaczął akcentować niektóre słowa.
- Jak właściwie ci poszło? Dostałeś pracę, czy zupełnie nie chcieli, byś u nich pracował?

Junsu? Weny nie ma. Poproś ładnie, żeby do mnie przyszła, bo piszę coraz krócej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz