piątek, 16 marca 2018

Od Junsu CD Doriana

Nie usłyszałem żadnego słowa ze strony Doriana, sam nie zaczynałem kolejnego tematu, nie widząc sensu w prowadzeniu żadnej konwersacji. Cicho westchnąłem, gdy moja kolej zbliżała się szybciej niż bym przypuszczał. Nie była to moja pierwsza rozmowa o pracę. Robiłem to już wcześniej kilkukrotnie. Nie sprawiało mi to problemów, więc wstałem z miejsca, cicho wzdychając. Spojrzałem na Doriana, którego po krótkiej chwili zostawiłem samego, będąc przygotowanym na to, że po wyjściu już tam go nie zastane. 
***
Rozmowa o prace była znacznie dłuższa niż przypuszczałem, a to przez brak CV, na co musiałem wszystko dokładnie opowiadać, musząc pamiętać o każdym z punktów. Cicho odetchnąłem, gdy w końcu skończyłem. Zostałem poproszony jeszcze o przesłanie CV na maila, którego dostałem na kartce. Wychodząc z pomieszczenia, doskonale wyczułem krew Doriana, na co tylko pokręciłem głową, podchodząc do chłopaka. Przez krótką chwilę nad nim stałem, dokładnie obserwując, co ten robi. Z trudem powstrzymałem się przed złapaniem za jego ręce. Dlatego wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, przyglądając się młodszemu. Gdy w końcu zorientował się, że wyszedłem z pomieszczenia, wstał z miejsca, ubierając kurtkę i szalik, byśmy mogli opuścić lokal. 
Po wyjściu ani razu nie spojrzałem na ciemnookiego. Spoglądałem w niebo, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób mam to wszystko opisać, co powiedziałem. Nie wiedziałem jak to zrobię, ale chyba wyjścia nie miałem, chyba że nie chciałem tej pracy, no a jednak jej potrzebowałem. 
Moją uwagę przyciągnęło pytanie Doriana, na co zmuszony byłem na niego spojrzeć. Pomimo oczu, których barwa stała się czerwona, chłopak nawet na mnie nie patrzył, więc byłem w pewnym sensie „bezpieczny”, o ile można to tak w ogóle nazwać.
- Najwyraźniej mnie chcą – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Widząc jak ten przenosi na mnie wzrok, cicho westchnąłem, samemu zerkając na jego dłonie, które schował do kieszeni płaszcza. – Wejdziemy jeszcze do apteki, trzeba kupić plastry i wodę utlenioną dla ciebie i nic nie mów, to nie jest dla mnie problem – dodałem. 
Uśmiechnąłem się delikatnie, a następnie rozejrzałem się po okolicy, zaczynając szukać wzrokiem apteki, którą na całe szczęście dość szybko odnalazłem. Gestem głowy wskazałem na miejsce, do którego chciałem się udać, przez co po chwili byliśmy już w drodze do kolejnego budynku. Jednak w połowie drogi musiałem zwolnić, również spowalniając towarzysza. Głód spowodowany brakiem krwi, która była podstawą w moim jadłospisie było dość dużym utrapieniem, w szczególności, że moim towarzyszem był człowiek. W dodatku, jego krew nadal była wyraźnie wyczuwalna przez ranę, którą sam sobie zrobił, co tylko mnie dobijało. Brak pożywiania się przez dłuższy czas było uciążliwe, tego byłem pewny, ale na razie nic nie byłem w stanie zrobić poza zignorowaniem tego. Więc ruszyłem ponownie dalej, tym samym tempem co wcześniej, a już po krótkiej chwili znalazłem się w aptece razem z Dorianem. Na szczęście kolejki nie było, bo poza naszą dwójką i pracownika, nikogo nie było. Podszedłem do kasy, prosząc o plastry i wodę utlenioną. Wyciągnąłem portfel, z którego wyjąłem odpowiednią kwotę, którą musiałem zapłacić, a po tym, schowałem rzecz na miejsce, biorąc zakupione rzeczy do ręki.
Podszedłem do swojego towarzysza, z którym opuściłem lokal. Nie wiedziałem, gdzie moglibyśmy pójść bym mógł założyć plastry na poranione miejsca, ale w końcu stwierdziłem, że nie ma po co już siedzieć gdzieś poza hotelem, gdy temperatura do najcieplejszych nie należy, szczególnie dla ludzi. Dlatego postanowiłem zaproponować to młodszemu.
- Dorian, może wrócimy do hotelu? – zapytałem, przyglądając się chłopakowi, który nic nie odpowiedział. Wyglądał jakby bił się z myślami. Starałem się ich nie czytać, więc zmuszony byłem zająć się czymkolwiek innym. Ciężko westchnąłem, bawiąc się tym, co trzymałem w dłoni. – Jeżeli nie chcesz to się na to nie zgadzaj, ale wolałbym jednak cokolwiek zrobić z tymi zdartymi palcami – powiadomiłem, zerkając na chłopaka. 

Dorian? Też nie mam weny, więc ledwo cokolwiek z siebie wyciskam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz