poniedziałek, 5 marca 2018

Od Junsu CD Doriana

Cisza między nami była wręcz niekorzystna, szczególnie, że wolałem o czymkolwiek rozmawiać niż siedzieć w ciszy. Pokręciłem słabo głową, cicho wzdychając przy tym. Naprawdę, potrzebowałem jakiegokolwiek słowa z jego strony, w końcu nie lubiłem ciągle mówić. To nie na tym rzecz polegała, prawda? 
Jedyne, co robiłem podczas spożywania słodkiego wypieku; było czytanie w myślach młodszego. Korciło mnie nawet, by na to odpowiedzieć, cokolwiek, ale byłem zmuszony się powstrzymać przed tym. Włożyłem słodycz do ust, tym samym uniemożliwiając odpowiedzenie na jego myśli. 
Szybko zjadłem to, co miałem. Podparłem się łokciem o stół, opierając głowę na dłoni. Przyglądałem się Dorianowi z uwagą, starając się zapamiętać najmniejsze szczegóły na jego twarzy. 
Zgodziłem się na pytanie towarzysza, który ledwo zjadł to, co zamówił. Nie skomentowałem tego, bo nie czułem takowej potrzeby. Nie moja sprawa, czy cokolwiek zjadł, czy też nie. Chociaż nie widziało mi się łapanie go przy jego potyczkach, aczkolwiek i tak będę to robić, w końcu wątpiłem w to, żeby miał ochotę przebywać w takim miejscu. Mało kto lubił tam być przez dłuższy czas. 
Szedłem tuż obok Doriana, nic nie mówiąc. Rozglądałem się po mieście, obserwując jak ludzie uciekali przed zimnem i śniegiem, byle ich tylko to nie dotknęło. To był zabawny widok, mogłem na to patrzeć godzinami, śmiejąc się pod nosem na takowe zachowanie. 
Sam nie odczuwałem ani zimna, ani ciepła. Nie przeszkadzało mi to, bo to był duży plus dla mojej rasy, choć może przykuwać uwagę ludzi, którzy nie wierzą w nadnaturalne istoty, a mój towarzysz był jednym z wielu przypadków. To mi tylko uświadamiało, że lepiej na razie nic nie mówić o tym. 
Bycie wampirem ma swoje wady i zalety. Odczuwanie krwi chłopaka było uciążliwe, a burczenie w moim brzuchu tym bardziej. Na całe szczęście; zawsze znajdzie się na to jakaś wymówka. Znając życie, nawet jedna z najbardziej banalnych będzie taką, w którą łatwo można uwierzyć. Niestety, najgorsze, co jest, to głód. Przebywanie w towarzystwie człowieka było jak największe utrapienie, którego mogłem doświadczyć. Niedość, że nie będzie mógł znać prawdy, dlaczego ciągle burczy mi w brzuchu, to jeszcze nie byłem w stanie rozmawiać o tym, co najchętniej bym teraz zjadł. W końcu nie wiedziałem, jakby zareagował na to, że jestem całkiem inny od niego i większości społeczeństwa, w którym również ukrywa się część nadnaturalnych.
Moja uwaga została odwrócona przez chłopaka, który mi się przyglądał. Parsknąłem śmiechem, dostrzegając rumieńce na twarzy Doriana. Rozkoszny. 
Możliwość zapytania go o cokolwiek było dla mnie korzystne. W końcu należy z tego skorzystać. Uśmiechnąłem się do niego, zajmując miejsce na pobliskiej ławce. 
- Jakiej jesteś orientacji? - zapytałem zaciekawiony, spoglądając na towarzysza, mając nadzieje, że na to odpowie. W końcu wyraźnie powiedział, że odpowie na każde pytanie. - Ah... ile już jesteś w Salem? - dodałem, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Nie było mi zimno, w przeciwieństwie do niego. Niby dodatkowe odzienie ogrzewa, ale wiadomo, nie było na tyle długie, by ocieplić całe ciało. Z jednej strony; chciałbym się podzielić tym, że nic nie odczuwam, ale z drugiej strony to nie zawsze jest korzystne dla innych. - Hm... i może jeszcze jedno. Wierzysz w te wampiry, wilkołaki i tak dalej? Czy może uważasz, że to najzwyklejsze bajki wymyślone przez ludzi? - dodałem kolejne pytanie, posyłając nieco szerszy uśmiech w jego kierunku. Byłem ciekawy, co mi powie na ten temat. Fakt, z myśli już się dowiedziałem, ale wolałbym coś takiego usłyszeć na własne uszy. Przyglądałem się w milczeniu, wyczekując odpowiedzi na wszystkie zadane pytania. 

Dorian? Wybacz za takie krótkie, ale moja wena mnie ignoruje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz