czwartek, 8 marca 2018

Od Junsu CD Doriana

Wyczekiwałem odpowiedzi ze strony towarzysza, licząc na to, że się jednak zgodzi i poprowadzi nas do pobliskiego sklepu po zakupienie szalika. Nawet jeśli nie wyraziłby zgody, tak czy siak bym postarał się czegoś poszukać w okolicy. W końcu zawsze warto spróbować, prawda? 
Spodziewałem się takiej odpowiedzi z jego strony, nawet jeżeli nie znałem go zbyt długo. Chłopak był bardziej typem człowieka, który nie za bardzo korzysta z takich propozycji, bo nie zawsze je dostaje, a przynajmniej takie miałem odczucie. Druga część jego wypowiedzi znaczyła jedno; zgodę. Moje kąciki ust delikatnie uniosły się do góry, w momencie jak ten ruszył przed siebie, a wcześniej powiedział byśmy poszli. Wiedział, gdzie się udać w przeciwieństwie do mnie. Nie jestem tutaj miesiąc, a kilka dni. Przydałby mi się jakiś przewodnik po mieście, czy cokolwiek podobnego. 
Poprzez bycie wampirem, momentami przyśpieszam swego kroku jeszcze bardziej niż normalny człowiek, który w takich chwilach już zaczyna biec. Zwalniałem, by tylko zaczekać na młodszego. Najwyraźniej zdecydowanie za szybko zacząłem chodzić, a ukrywanie się z tym, kim tak naprawdę jestem, stawało się w pewnych chwilach uciążliwe. Nie odczuwałem zmęczenia, a głód mógł zostać stłumiony w momencie spożycia tego, co jest w moim „jadłospisie” podstawą. Rozglądałem się po okolicy, wyszukując sklepu, w którym będziemy w stanie zakupić szalik. 
Myśli Doriana dotyczyły wielu aspektów, w tym również i mnie, aczkolwiek nic nie mogłem na ten temat powiedzieć. W końcu nikt „normalny” nie jest w stanie odczytać tego, o czym w danej chwili rozmyślamy. 
W momencie gwałtownego zatrzymania towarzysza, sam uczyniłem podobnie, zwracając się w kierunku sklepu, do którego po chwili weszliśmy. Nie zwracałem uwagi na kasjerkę, w końcu ona jedynie spojrzała w naszym kierunku i wróciła do poprzedniej czynności. Przewróciłem oczami, podążając za Dorianem na dział, gdzie znajdują się szaliki. Przyglądałem się temu, jak ten wybiera niebieski szalik, na co zmarszczyłem brwi. Ten kolor zdecydowanie nie pasował do niego, dlatego też odłożyłem rzecz na miejsce. Wzrokiem szukałem tego, co będzie bardziej pasować do mojego towarzysza, a gdy tylko to dostrzegłem, sięgnąłem po to, zakładając na jego szyję. Gruby materiał na pewno będzie lepszy niż ten cieńszy, a w dodatku, ten odcień pasował do młodszego. Uśmiechnąłem się, zdejmując rzecz, z którą obaj ruszyliśmy do kasy. Skoro to zaproponowałem, to można było się spodziewać, że za to zapłacę. Do najdroższych nie należał, ale podstawą było ciepło, które dawało. Dlatego po zapłaceniu; oderwałem metkę i opatuliłem chłopaka na tyle, ile było to tylko możliwe, chcąc zapobiec zimnu, które dochodziło z zewnątrz. 
Wyszliśmy ze sklepu, kierując się przed siebie, nie wiadomo dokładnie w jakim kierunku. Gdyby nie wyostrzony słuch, najprawdopodobniej nie usłyszałbym słów Doriana, który zdecydował się zadać parę pytań, na które przytaknąłem głową, dając mu jasno do zrozumienia, aby kontynuował. 
Wsłuchiwałem się w to, co mówił, dokładnie to analizując. Przez chwilę milczałem, zastanawiając się nad odpowiedzią, którą mógłbym mu udzielić. W końcu nie muszę odpowiadać na wszystko ze szczegółami, nie wymagał tego, prawda? 
Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, odchylając nieco głowę do tyłu, by spojrzeć na niebo, mimowolnie się uśmiechając na wspomnienia byłego partnera. Zawsze uważałem, że właśnie tam, wśród miliona gwiazd, znajduje się ta jedna, którą był on. I choć moje uczucia nadal nie wygasły, a serce w pewnym sensie kuło na myśl o tym, co się wydarzyło, byłem w jakimś stopniu „szczęśliwy”. Szedłem tak przez chwilę, aż w końcu opuściłem głowę na dół, a wzrok utkwiłem przed sobą, przyglądając się drodze, po której podążaliśmy. 
- Pochodzę z Korei Południowej, a dokładniej z Seulu – odpowiedziałem po dłuższej chwili milczenia. – Mam dwadzieścia cztery lata – dodałem, przenosząc wzrok na towarzysza, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem na ustach. – Szczególny powód… w poprzednim miejscu wydarzyło się coś, co mnie zmotywowało, by przyjechać tutaj i w jakimś stopniu zapomnieć o tym, ale nie na tyle, żeby wszystkie dobre wspomnienia zniknęły – odpowiedziałem, wzruszając cierpko ramionami. 
Gdy ponownie zacząłem się rozglądać po okolicy, dostrzegłem coś, co było mi potrzebne, by mieć jakiekolwiek zarobki. W końcu pieniędzy nie będę miał całe życie bez pracy. Ogłoszenie na jednej z szyb o tym, by być fotografem. Zatrzymałem się przy tym ogłoszeniu, dokładnie je czytając kilkukrotnie, aby upewnić się, że oczy nie płatały mi figli. Odwróciłem się w stronę Doriana, wskazując na kartkę i pytając, czy na pewno to jest tutaj na pisane, a jego przytaknięcie głową jedynie spowodowało, że złapałem za jego rękę i poprowadziłem do środka lokalu, gdzie przebywało kilku ludzi, zapewne wyczekując na swoją kolej. Przestępowałem z jednej nogi na drugą, momentalnie nawet skacząc w miejscu, całkowicie zapominając o tym, że trzymałem Doriana, jakby bojąc się, iż ucieknie. Ekscytacja spowodowana wymarzonym zawodem naprawdę mnie ogarnęła, że dopóki nie poczułem uścisku na dłoni, nie potrafiłbym zwrócić na nic uwagi. Odwróciłem się w stronę chłopaka. 
- Poczekasz tu ze mną czy chcesz już pójść? – zapytałem, zerkając na osoby, siedzące na krzesłach i zerkające w nasze strony tylko dlatego, że ani ja, ani on nie puściliśmy swoich dłoni, co mogło być „dwuznaczne” dla przebywających w „poczekalni”. Specjalnie by mnie to nie przejęło, jednak w końcu byłem inny w przeciwieństwie do młodszego, który mógł przez to czuć się osaczony. 

Dorian? Jakoś tak mnie wzięła chęć odpisania zamiast uczenia na sprawdzian…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz