Spojrzałam na mężczyznę obawiając się jego wybuchu. Nie było tak, że bałam się go jako przedstawiciela likantropii, ale jako osobę dużo silniejszą ode mnie. Do tego przejawiającego agresywne zachowania. Czyli trzeba zacząć dobierać ostrożnie słowa. Westchnęłam próbując przypomnieć sobie coś z tej nocy. Oblizałam wargę zastanawiając się nad tym co się właściwie wydarzyło.
-Obawiam się, że za bardzo ci nie pomogę -powiedziałam nie patrząc na niego.- Nie chodzi o to, że nie chcę. Serio, jakbym mogła chętnie bym ci pomogła. Po prostu...-przerwałam zastanawiając się nad tym, czy nie wywołam kolejnej zmiany koloru jego oczu. -Nie wiem, ile wiesz na temat mojej rasy, ale banshee popadają w... coś w rodzaju transu. Wiesz, wychodzę z domu do sklepu, a nagle znajduję się wiele kilometrów od domu w środku lasu nad trupem. Tak było i tego wieczoru. Tylko zamiast martwego ciała znalazłam wampira atakującego niewinne dziecko -powiedziałam skubiąc nogawkę spodni.
Mężczyzna opadł z powrotem na krzesło, opierając ręce na oparciu. Zaciągnął się papierosem wwiercając we mnie swoje ciemne spojrzenie. Ciekawiło mnie, dlaczego właściwie tak uparł się na tego wampira. Rozumiem, wilkołaki i krwiopijcy to odwieczni wrogowie, jednak on zdecydowanie prowadził swoją własną wojnę. Domyślałam się, że może chodzić o żonę chłopaka. Wiedziałam jednak, że lepiej o to nie pytać, poza tym to jego prywatna sprawa. Wzięłam kubek w obie ręce i upiłam łyk przestygniętej już herbaty.
-Na pewno nic więcej nie pamiętasz? Czegokolwiek co mogłoby mnie naprowadzić na niego-zapytał wypuszczając dym i klepiąc psa, który widzą, że właściciel się uspokoił podszedł do niego.
Pokiwałam głową w milczeniu wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia. Byłam wręcz zła na siebie, że nie jestem w stanie powiedzieć mu więcej. Miałam mętlik w głowie, próbując przypomnieć sobie cokolwiek, nawet jak był ubrany. Podwinęłam nogę pod siebie, a rękę oparłam o stół, aby następnie oprzeć na niej głowę. Palcami drugiej dłoni jeździłam po meblu rysując jakieś wzory. W tym momencie mnie olśniło.
-Symbol -powiedziałam, czując jak zapala się nade mną mentalna żarówka.
-Symbol? -Powiedział nie rozumiejąc o co mi chodzi. -Znowu jakiś odlot banshee, czy jakaś inna forma psychozy?
Podniosłam na niego wzrok. Jak mogłam o tym zapomnieć. Tak zignorować przeczucie, to wręcz powinno być karalne. Nie mam pojęcia jakim cudem udało mi się wymazać coś tak oczywistego i jednocześnie pomocnego.
-Przepraszam, po prostu właśnie coś mi się przypomniało -powiedziałam przenosząc wzrok na mężczyznę. -Kiedy ocknęłam się z transu zauważyłam znaki w śniegu. Mogłam nieświadomie je narysować za pomocą automatycznego pisania. W pierwszej chwili wydały mi się czymś mało ważnym, jednak teraz wiem, o co chodzi. Ma to związek z tatuażem...
-Jakim tatuażem? -Zapytał podsuwając krzesło bliżej mnie, jednak wciąż zachowując dystans.
-W pewnym momencie rękaw koszuli wampira podsunął się do góry i mogłam zauważyć tatuaż na jego lewej ręce. Były to te same znaki, które narysowałam na ziemi -powiedziałam i wzięłam kartkę wraz z ołówkiem, które leżały na stole. Nakreśliłam odpowiednio kreski tworząc dwa chińskie znaki. - Niektóre większe.. rody.. stada.. jak zwał tak zwał, znaczą swoich członków, aby uniknąć nieporozumień ze strony innych pobratyńców jak i innych istot. Ten znak -powiedziałam uderzając palcem w kartkę -oznacza sprawiedliwość. Może to być zwykły tatuaż lub oznaczenie przynależności.Możliwe, że ten osobnik się zbuntował, no chyba, że faktycznie należy do tych złych. Mam znajomego, który lubi wkładać palce między drzwi, więc wie sporo na temat istot zamieszkujących nasze miasto.
Uśmiechnęłam się kończąc herbatę oraz mój wywód. Byłam zadowolona z siebie, że udało mi się połączyć elementy układanki. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już dobrą godzinę po dziesiątej. Czeka mnie jeszcze dużo pracy w mieszkaniu, a mój kot już pewnie spróbował uciec. Podziękowałam mu za gościnę i zaczęłam zbierać się do wyjścia, ale w ostatniej chwili odwróciłam się do Alucera.
-Nie myśl sobie, że nie wierzę w twoje umiejętności łowcze, jednak... Może mogłabym ci pomóc? No wiesz, przyciąga mnie śmierć, a wampiry często ją za sobą niosą. Mogę być przydatna, aby wykryć ich kolejne ataki -powiedziałam wykręcając sobie palce i spuszczając głowę.
Mężczyzna opadł z powrotem na krzesło, opierając ręce na oparciu. Zaciągnął się papierosem wwiercając we mnie swoje ciemne spojrzenie. Ciekawiło mnie, dlaczego właściwie tak uparł się na tego wampira. Rozumiem, wilkołaki i krwiopijcy to odwieczni wrogowie, jednak on zdecydowanie prowadził swoją własną wojnę. Domyślałam się, że może chodzić o żonę chłopaka. Wiedziałam jednak, że lepiej o to nie pytać, poza tym to jego prywatna sprawa. Wzięłam kubek w obie ręce i upiłam łyk przestygniętej już herbaty.
-Na pewno nic więcej nie pamiętasz? Czegokolwiek co mogłoby mnie naprowadzić na niego-zapytał wypuszczając dym i klepiąc psa, który widzą, że właściciel się uspokoił podszedł do niego.
Pokiwałam głową w milczeniu wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia. Byłam wręcz zła na siebie, że nie jestem w stanie powiedzieć mu więcej. Miałam mętlik w głowie, próbując przypomnieć sobie cokolwiek, nawet jak był ubrany. Podwinęłam nogę pod siebie, a rękę oparłam o stół, aby następnie oprzeć na niej głowę. Palcami drugiej dłoni jeździłam po meblu rysując jakieś wzory. W tym momencie mnie olśniło.
-Symbol -powiedziałam, czując jak zapala się nade mną mentalna żarówka.
-Symbol? -Powiedział nie rozumiejąc o co mi chodzi. -Znowu jakiś odlot banshee, czy jakaś inna forma psychozy?
Podniosłam na niego wzrok. Jak mogłam o tym zapomnieć. Tak zignorować przeczucie, to wręcz powinno być karalne. Nie mam pojęcia jakim cudem udało mi się wymazać coś tak oczywistego i jednocześnie pomocnego.
-Przepraszam, po prostu właśnie coś mi się przypomniało -powiedziałam przenosząc wzrok na mężczyznę. -Kiedy ocknęłam się z transu zauważyłam znaki w śniegu. Mogłam nieświadomie je narysować za pomocą automatycznego pisania. W pierwszej chwili wydały mi się czymś mało ważnym, jednak teraz wiem, o co chodzi. Ma to związek z tatuażem...
-Jakim tatuażem? -Zapytał podsuwając krzesło bliżej mnie, jednak wciąż zachowując dystans.
-W pewnym momencie rękaw koszuli wampira podsunął się do góry i mogłam zauważyć tatuaż na jego lewej ręce. Były to te same znaki, które narysowałam na ziemi -powiedziałam i wzięłam kartkę wraz z ołówkiem, które leżały na stole. Nakreśliłam odpowiednio kreski tworząc dwa chińskie znaki. - Niektóre większe.. rody.. stada.. jak zwał tak zwał, znaczą swoich członków, aby uniknąć nieporozumień ze strony innych pobratyńców jak i innych istot. Ten znak -powiedziałam uderzając palcem w kartkę -oznacza sprawiedliwość. Może to być zwykły tatuaż lub oznaczenie przynależności.Możliwe, że ten osobnik się zbuntował, no chyba, że faktycznie należy do tych złych. Mam znajomego, który lubi wkładać palce między drzwi, więc wie sporo na temat istot zamieszkujących nasze miasto.
Uśmiechnęłam się kończąc herbatę oraz mój wywód. Byłam zadowolona z siebie, że udało mi się połączyć elementy układanki. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już dobrą godzinę po dziesiątej. Czeka mnie jeszcze dużo pracy w mieszkaniu, a mój kot już pewnie spróbował uciec. Podziękowałam mu za gościnę i zaczęłam zbierać się do wyjścia, ale w ostatniej chwili odwróciłam się do Alucera.
-Nie myśl sobie, że nie wierzę w twoje umiejętności łowcze, jednak... Może mogłabym ci pomóc? No wiesz, przyciąga mnie śmierć, a wampiry często ją za sobą niosą. Mogę być przydatna, aby wykryć ich kolejne ataki -powiedziałam wykręcając sobie palce i spuszczając głowę.
Alucer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz