niedziela, 25 lutego 2018

Od Matthewa CD Frey

Po wyjściu dziewczyny ogarnąłem mieszkanie po czym rozsiadłem się na kanapie czytając książkę.  Podobno w każdej legendzie jest cień prawdy. Skoro istnieją wilkołaki, wampiry to czemu nie miało by być i demonów. Tak oto mijał mi wolny czas, na pogłębianiu wiedzy o drugiej stronie Salem. Pomocna okazała się znajomość z panną Cassandrą, miejską bibliotekarką, będącą "pomagierką" istot nadnaturalnych. Po długich namowach pomogła zdobyć mi sporą wiedzę na temat korzennych miejscowych. Cały dzień minął mi na czytaniu ksiąg, o których zwyki ludzie jak ja nie mieli pojęcia. W niedzielę dostaliśmy wezwanie do zakłócania spokoju w lesie. Nie ma to jak ludzie, bez poważnych problemów. Pojechaliśmy na miejsce, gdzie znaleźliśmy trzy strasze kobiety ze sztyletami nad trzema ciałami. Taaa po jednym dla każdej. Trzeba było zabrać je na posterunek. Jeszcze tego samego wieczora, dziwnym trafem zostały oczyszczone z zarzutów i puszczone do domu. Jeśli one są nie winne to ja jestem potworem z Loch Ness. Tylko zyskałem pewność,  że coś musiało im pomóc i nie były to znajomości.
W środku nocy było kolejne wezwanie. Kobieta podczas nocnego spaceru znalazła trzy ciała. Ciekawa pora na wędrówki. Jak się okazało była to moja znajoma. Po odwiezieniu jej zacząłem przeszukiwać księgę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czym jest dziewczyna. Miałem to na końcu języka. Niestety siedziąc na posterunku miałem dość ograniczone pole manewru. Po powrocie do domu udało przespać mi się pół godziny, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. No cudownie, poprostu cu-do-wnie. Wymacałem ręką urządzenie leżące na stoliku. Zadzwonił mój przełożony, aby poprosić mnie o poinformowanie rodzin i szkoły o śmierci nastolatków. Westchnąłem i podniosłem się z ciepłego łóżka. Nie pamiętam kiedy ostatni raz przespałem co najmniej sześć godzin. Ubrałem się i zacząłem rundę po rodzinach dzieciaków... Nazywać tak osoby zaledwie parę lat młodszych ode mnie. No koniec ruszyłem do szkoły. Zaraz się okaże, że jestem tam częściej niż za czasów szkolnych. Odbyłem rozmowę z dyrektorką, po czym wyszedłem kierując się w stronę wyjścia, gdy z pobliskiej łazienki wybiegła Frey. Była zdecydowanie zdenerwowana i... wstrząśnięta. Ruszyła przed siebie odwracając głowę i zerkając za siebie, przez co wpadła na mnie tracąc równowagę. Przytrzymałem ją, aby nie upadła. 
-Matt? Coś dziwnego dzieje się z naszą nową nauczycielką -zaczęła szybko, rozglądając się dokoła lekko zdezorientowana. 
-Gdzie ona jest? -zapytałem trzymając ją za ramiona.
-Łazienka -odpowiedziała, na co ruszyłem tam biegiem.
Anna siedziała pod ścianą głośno oddychając.
-Ej, już spokojnie. Co jest Anna? -Zapytałem głaszcząc mnie po włosach. 
-Nie tu -powiedziałam zerkając na lekko... wystraszoną dziewczynę w drzwiach. Cała łazienka wyglądała jak po przejściu tornada. -Dziękuję za pomoc, Frey. Lepiej zmykaj stąd za nim ktoś cię zobaczy i oskarży o ten burdel.
Wprowadziłem blondynkę po czym wróciłem do ciemnowłosej.
-Wszystko dobrze?- zapytałem ją kładąc jedną rękę na jej ramieniu.
-Chyba tak. O ile można tak o tym powiedzieć.
-Mam nadzieję, że zostanie to między nami -powiedziałem do dziewczyny.
-Tajemnica, za tajemnicę -powiedziała uśmiechając się lekko. -Będziesz po południu na psterunku? Podrzuciłabym ci twoją koszulkę.
-Dziś? Zaczynam zmianę po osiemnasej. Przepraszam Cię, ale muszę dowieźć Annę. Na razie. 
Dochodziła godzina dziewiętnasta gdy na posterunku zjawiła się dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej gdy podeszła.

Frey?

1 komentarz: