piątek, 2 lutego 2018

Od Junsu CD Doriana


Przyglądałem się plamie na ubraniu. Czułem, że to będzie ciężkie do sprania, a raczej odór, który może się utrzymywać dłuższy czas, szczególnie jak wrócę zdecydowanie później do hotelu. Chociaż, kto wie. Są różne proszki „cuda”, może one coś zdziałają?
Zachowanie nieznajomego było dla mnie niecodzienne. Wcześniej nie spotkałem się z czymś takim. Czy powinienem był się tym przejmować? Raczej nie. Zapewne to było pierwsze i ostatnie spotkanie tej osoby, a przynajmniej tak zakładałem. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro.
W mojej głowie powstał mętlik, który spowodowany był nietypowym zachowaniem nieznajomego. Jednak mimo wszystko i tam poszedłem w głąb baru, nie zwracając już uwagi na natrętne spojrzenia w moją stronę. Myśli większości klientów opierała się na seksie, jakichś używkach i innych tego typu. Mało kto racjonalnie myślał i wiedział, co tak naprawdę się stało. Jednak takie osoby tutaj nadal się znajdowały, tylko bardziej ukryte, prawdopodobnie siedzące wśród pijanych osób bądź w samotności, gdzieś w rogu lokalu, gdzie ich nie widać.
Jednakże postanowiłem, że nie opłaca się szukać tych poszczególnych person. Nie warto tego robić, gdy i tak za jakiś czas ja stąd zniknę bądź oni. W tej chwili najlepiej cieszyć się z chwili, która obecnie trwała.
Chociaż zawsze tak powtarzam, ale to już nieważne.
Usiadłem przy barze, zamawiając na początek słabego drinka. Nie chciałem zaczynać od razu od najgorszych trunków, w końcu nie miałem zamiaru się upić jak świnia. Nie w tym rzecz.
Zastanawiając się tak przez dłuższą chwilę, ludzki alkohol nie działa na wampira tak, jak na normalnego człowieka. Wyrabiane są specjalne trunki na nasz gatunek, choć różnie w życiu bywa i niektórzy krwiopijcy potrafią się upić zwykłym alkoholem.
Pokręciłem słabo głową, biorąc do ręki kieliszek, którym delikatnie potrząsnąłem. Ciecz wydawała się znajoma, dziwnie znajoma. Nie mogłem sobie przypomnieć tylko skąd to pamiętałem. Może kiedyś to piłem? Kto wie.
Cicho westchnąłem, przykładając naczynie do ust, przechylając je pod odpowiednim kątem, aby wszystko spłynęło do mojego gardła. Przełknąłem gorzkawy napój, uświadamiając sobie, skąd to kojarzyłem przez sam wygląd, ale i przez woń, która drażniła mój narząd węchu.
Typowy alkohol dla wampirów.
Zmarszczyłem brwi, rozglądając się na boki, końcowo patrząc na barmana. Wydawało się, jakby nic strasznego się nie wydarzyło, bo w sumie to żadna tragedia nie była, ale sam fakt, że ktoś wiedział, kim byłem… świadomość społeczeństwa rosła? A może barman sam był jednym z wielu przypadków tych nieludzkich istot.
Oblizałem wargi, zerkając na mężczyznę za barem, kiwając głową na pusty kieliszek, który został na nowo wypełniony tą samą cieczą.
Mógłbym tutaj siedzieć i pić bez końca, zatracając się w swoich myślach na przeróżne tematy, zaczynając od dnia, w którym stałem się wampirem, po dziś dzień, gdy zostałem oblany trunkiem, przytulony i przeproszony. Wszystko wydawało się komiczne, z mojego punktu widzenia. Nie przypominało mi się, aby kiedykolwiek wcześniej coś takiego miało miejsce. Zaczesałem włosy do tyłu, opuszczając głowę na dół. Kim był tamten chłopak? Dlaczego tak postąpił? Nie miałem zielonego pojęcia. Wątpiłem w to, by ponownie go spotkać i zapytać o wszystkie nurtujące mnie pytania.
Wyciągnąłem portfel z kieszeni spodni, kładąc na blat odpowiednią sumę pieniędzy, następnie wstałem z krzesła barowego i opuściłem lokal, nie czekając już na nic więcej.
Nie zwracałem uwagi na ludzi w lokalu, całkowicie o nich zapominając. Moje myśli tak mnie pochłonęły, jak nigdy dotąd, przynajmniej nie w takich miejscach. Obraz nieznajomego, który wylał na mnie alkohol wciąż pozostawał w mojej głowie. Nie mogłem się tego pozbyć, nie rozumiałem tylko dlaczego.
- Gdzie tu teraz pójść… - mruknąłem sam do siebie, rozglądając się po okolicy.
Spojrzałem przed siebie, a następnie w prawo. Mógłbym wrócić już do hotelu, ale nie chciałem. Wolałem zwiedzić nowe miejsce, w którym postanowiłem pozostać na dłuższy czas.
Zeskoczyłem z ostatniego schodka, kierując się przed siebie. Nie wiedziałem dokąd dojdę, jednak byłem przygotowany na zgubienie się w mieście. Tego byłem bardziej niż pewien. Zawsze istniała możliwość zapytania się jakiegoś przechodnia, prawda?
O ile takowy się gdzieś pojawi podczas mojego „zwiedzania”. 

Dorian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz