piątek, 2 lutego 2018

Od Doriana Cd Dżumy


Pamiętacie ten okres w waszym dorastaniu, kiedy wymarzonym zajęciem była praca w Starbucksie? Wręcz marzyliście o wydawaniu gorącej kawy, rysowaniu po kubkach i rozmawaniu z przystojnymi oraz pięknymi nabywcami waszych napojów? Dorianowi wydawało się, że tak właśnie będzie wyglądała jego praca. Jednak został niemiło zaskoczony, gdy otrzymał kartkę pełną numerów kartonów, a nie miejsce przy ladzie, gdzie pachniało niebiańską kawą. Stał jak zaczanowany przed wielkimi stertami pudeł, jakby te miały same poznajdywać się i ulżyć mu pracy. Oczywiście, że był przygotowany na to, że będzie miał nieźle pod górkę z pracodawczynią, jaką była Katherine, ale nawet w najdziwniejszych snach nie spodziewał się, że swoją karierę skończy sortując kartony. Nerwowo przeczesał włosy palcami i podrapał się po tyle głowy. Im szybciej skończy, tym szybciej dostanie jakąś ciekawszą pracę, prawda? Rozejrzał się po pomieszczeniu. Strzepnął z ramienia drobinki niewidzialnego kurzu i zabrał się do podnoszenia i sprawdzania numerów na wierzchu każdego opakowania. Nie był pewien, czy może zaglądać do środka, ale ciekawość wygrała ze zdrowym rozsądkiem. Był pewnien, że "książki", o których mówiła dziewczyna okażą się prehistoryczną kolekcją talerzy, ale jak się okazało nie było to żadne kłamstwo, ponieważ gdy tylko otworzył pierwszy z dwudziestu prawidłowo odnalezionych kartonów, w środku odnalazł tylko dużą ilość małych tomików poezji. Nie był zbytnim znawcą starych przedmiotów, ale nie trzeba było nim być, by wiedzieć, że są conajmniej cenne. Szybkim ruchem ręki zamknął wieko nieusatysfakcjonowany tym, co zobaczył. Czas spędzony na znajdywaniu dobrych kartonów ciągnął mu się niemiłosiernie. Przewrócił oczami, kiedy domniemana szóstka okazała się być dziewiątką i musiał dalej szukać ostatniego pudła. Zdawało mu się, że przeszukał już każde, nawet najmniejsze pudło. Zaczął już nawet otwierać i przewracać do góry dnem w puszkiwaniu nieszczęsnej liczby dziewięć. Już chciał wyjść i oznajmić rudowłosej, że jej żart z pudłem, którego nie ma, nie przypadł mu zbytnio do gustu, lecz gdy tylko odwrócił się w kierunku drzwi, zauważył, że karton z jaskrawo różowym napisem "dziewięć" leżał w rogu najbardziej oddalonym od reszty. Zdziwił się, gdy napotkał tak rażący w oczy kolor, który wyraźnie różnił się od innych. Zastanawiał się również, dlaczego kobieta pisała każdą cyfrę słownie. Może istniał jakiś konflikt pomiędzy nią, a liczbami? Była to jedna z rzeczy, o których myślał Dorian i którymi nie było sensu zaprzątać sobie głowy. Chłopak nic nie poradzi na to, że zawsze zwraca uwagę na szczegóły. Zanim ułożył wszystkie pudła na stosie, spojrzał jeszcze na wnętrze, jakie skrywał "różowy" karton. Starał się otworzyć wieczo jedyn palcem, jakby bał się mocnego starcia z nadnaturalnymi i wyraźnie widocznymi siłami boskiego kartonu. Ku jedo zaskoczeniu w środku, na wielkim stosie książek znajdowała się srebrna kolia. Chłopak otworzył szerzej oczy w wyrazie zdumienia. Była wysadzana jakimiś nieznanymi mu kamieniami, które lśniły w nikłym świetle żarówki. Może różowy kolor czcionki oznaczał "Uwaga! Tutaj schowana jest przeźliwie droga biużuteria i święci się bardziej, niż słońce w samo południe!"? Bez większego zastanowienia zabrał wszystkie kartony do lokalu, zostawiając kolię na samym wierzchu, by pokazać ją właścielce. Kobieta była ściśle zapatrzona w dokumenty i nawet nie zauważyła, że Dorian wyszedł z pomieszczenia i ustawił kartony koło jej stolika. Długo zostanawiał się nad tym, co miałby jej powiedzieć. Wreszcie przemówił dość chrypliwym głosem zwracając uwagę kobiety. 
- Pomyślałem, że może Ci się to spodobać. Masz wiele wspaniałych i cennych rzeczy, które mogłabyś sprzedać z zyskiem. - odpowiedział i wyciągnął w jej stronę kolię.
Kobieta kiwała na jego słowa głową niespecjalnie przyjmując ich do świadomości. Nie zdawała się w ogóle brać pod uwagę tego, co chłopak miał do powiedzenia.
- Dobrze, dobrze.. - odparła i sięgnęła dłonią po znalezisko. Syknęła dość głośno, jak wąż nadepnięty stopą, zwracając na siebie uwagę dziewczyn uwijających się wokół klientów. Chłopak obserwował ją szeroko otwartymi oczami, wzrok skierował na dłoń pokrytą czerwonymi pręgami. Wyglądało jak dość głębokie poparzenie. Nie zdążył nawet zareagować jakimkowiek czynem, gdyż ta wygodniła go jak najszybciej z powrotem do małego pokoju.
- Wracaj do pracy. - warknęła gardłowo. 
Dorian był w niemałym szoku, kiedy znowu wyłądował sam na sam z kartonami, ale tym razem nie miał zielonego pojęcia, co takiego ma za zadanie robić. Kobieta wyglądała na wściekłą jego zachowaniem, ale zdawało mu się, że tak ukryła swoje zakłopotanie. Może miała alergię na srebro? Chłopak rozwiał ten pomysł. Przypomniały mu się istoty nadprzyrodzone z książek i bajek. Może Katherine nie była człowiekiem?
- Dorian! Nie bądź śmieszny! - skarcił sam siebie szeptem.
Usiadł na niewygodnych panelach i już wyobraził sobie minę swojej matki, która powiedziałaby, że właśnie teraz sprząta podłogę swoimi pośladkami. Jednak nie było nikogo, kto mógłby naprawdę zwócić uwagę na jego czyny.Mężczyzna ze znudzeniem wpatrywał się w przeciwległą ścianę. Pomysły na to, co można zrobić skończyły się już dawno. Poukładał resztę kartonów w rzędzie i upewnił się, że znalazł wszystkie, które miał za zadanie znaleźć. Nie wiedział ile czasu upłynęło od dziwnego zachowania rudowłosej. Stwierdził, że pora wrócić do jej stolika i przeprosić za swoje czyny. Westchnął cicho, wstał i otrzepał swoje spodnie z kurzu. Uchylił lekko drzwi, by sprawdzić, czy kobieta jest na swoim stałym miejscu. Nie zdziwiło go, gdy spostrzegł ją w rogu lokalu i czytającą książkę, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wyszedł i szybkim krokiem udał się do dziewczyny. Gdy dotarł na miejsce, popatrzyła na niego ze zdziwieniem, jakby myślała, że po tym wydarzeniu ucieknie gdziekolwiek, byle nie zostać w kawiarni. Chłopak odwrócil wzrok.
- Przepraszam, że wtrąciłem panią w zakłopotanie. - powiedział cichym glosem Dorian, w ostatnim momencie dodając do swojej wypowiedzi słowo "pani", sądząc, że jakimś cudem sprawi, że oboje zapomną o tej sytuacji.

Dżuma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz