Spojrzałem na nią zaskoczony. Dziś pewnie ten wyraz twarzy będzie mi towarzyszył na stałe.
-Ludzie zazwyczaj kiedy w końcu opuszczą to miasto, nie wracają, więc nietypowa decyzja. Raczej mało osób chce mieszkać w miejscu, gdzie ludzie znikają, a jeśli się ich znajduje to wygląda to najczęściej tak. Według statystyk mamy najwięcej takich spraw.
-Urok Salem -powiedziała, okrywając się szczelniej kurtką. -Tu mogę wystartować z czystą kartą. Chociaż... Pierwszy dzień mojego pobytu tu i już mam na karcie odnalezienie trzech ciał... Pewnie będę na liście podejrzanych -powiedziała nie pewnie.
-Teoretycznie sprawa jest prosta. Wygląda to na atak zwierzęcia, ale musimy wszystko sprawdzić. Tym bardziej, że zostały zgłoszone zaginięcia całej trójki -powiedziałem przecierając zmęczone oczy.- Dobra, koniec pogaduszek. Spisujemy zeznanie.
Usiedliśmy w samochodzie, gdzie wysłuchałem opowieści dziewczyny. Jak podczas biegania zabłądziła w lesie. Po paru godzinach natknęła się ślady krwi, które doprowadziły ją aż tu, gdzie znalazła ciała. Jednak coś mi nie pasowało w całej tej historii. Była bardzo nie spójna, na przykład raz mówiła o jakiś hałasie, a za chwilę, że przez cały czas nic nie słyszała. Oczywiście, można było tłumaczyć to szokiem, w końcu nie tak dawno, znalazła trzy martwe ciała. Poza tym nie wyglądała jakby była przygotowana na bieganie w taki mróz, ale jakby opuściła ciepłe mieszkanie nieświadomie. Nie zgadzał mi się również inna rzecz... Tuż przed wezwaniem byłem w okolicy, wraz z leśniczym, z którym szukaliśmy śladów ostatnio nad aktywnego zwierzęcia. Domyślałem się, że raczej nie chodzi o żadnego zwykłego zwierzaka, a raczej o sprawy nad naturalne. Jednkakże skoro szef każe to wykonuje. Gdy szliśmy przez las, nocną ciszę przerwał krzyk, doskonale słyszalny, o którym Annabell nawet nie wspomniała. Przemilczałem jednak moje przemyślenia, widząc ile osób kręci się w pobliżu samochodu, aby nie narobić jej nie potrzebnych problemów. Po zakończeniu procedur, zaproponowałem jej, że ją podwiozę na co przystanęła z chęcią. Ruszyłem w stronę Salem, a w samochodzie ponowała cisza.
-Wiadomo co to za dzieciaki? -Zapytała w końcu patrząc przez szybę.
-Ludzie zazwyczaj kiedy w końcu opuszczą to miasto, nie wracają, więc nietypowa decyzja. Raczej mało osób chce mieszkać w miejscu, gdzie ludzie znikają, a jeśli się ich znajduje to wygląda to najczęściej tak. Według statystyk mamy najwięcej takich spraw.
-Urok Salem -powiedziała, okrywając się szczelniej kurtką. -Tu mogę wystartować z czystą kartą. Chociaż... Pierwszy dzień mojego pobytu tu i już mam na karcie odnalezienie trzech ciał... Pewnie będę na liście podejrzanych -powiedziała nie pewnie.
-Teoretycznie sprawa jest prosta. Wygląda to na atak zwierzęcia, ale musimy wszystko sprawdzić. Tym bardziej, że zostały zgłoszone zaginięcia całej trójki -powiedziałem przecierając zmęczone oczy.- Dobra, koniec pogaduszek. Spisujemy zeznanie.
Usiedliśmy w samochodzie, gdzie wysłuchałem opowieści dziewczyny. Jak podczas biegania zabłądziła w lesie. Po paru godzinach natknęła się ślady krwi, które doprowadziły ją aż tu, gdzie znalazła ciała. Jednak coś mi nie pasowało w całej tej historii. Była bardzo nie spójna, na przykład raz mówiła o jakiś hałasie, a za chwilę, że przez cały czas nic nie słyszała. Oczywiście, można było tłumaczyć to szokiem, w końcu nie tak dawno, znalazła trzy martwe ciała. Poza tym nie wyglądała jakby była przygotowana na bieganie w taki mróz, ale jakby opuściła ciepłe mieszkanie nieświadomie. Nie zgadzał mi się również inna rzecz... Tuż przed wezwaniem byłem w okolicy, wraz z leśniczym, z którym szukaliśmy śladów ostatnio nad aktywnego zwierzęcia. Domyślałem się, że raczej nie chodzi o żadnego zwykłego zwierzaka, a raczej o sprawy nad naturalne. Jednkakże skoro szef każe to wykonuje. Gdy szliśmy przez las, nocną ciszę przerwał krzyk, doskonale słyszalny, o którym Annabell nawet nie wspomniała. Przemilczałem jednak moje przemyślenia, widząc ile osób kręci się w pobliżu samochodu, aby nie narobić jej nie potrzebnych problemów. Po zakończeniu procedur, zaproponowałem jej, że ją podwiozę na co przystanęła z chęcią. Ruszyłem w stronę Salem, a w samochodzie ponowała cisza.
-Wiadomo co to za dzieciaki? -Zapytała w końcu patrząc przez szybę.
- Niestety tak -powiedziałem zerkając na nią kątem oka. -Dylan Mortez, Tom Baker i Marry Hudson. Zgłoszenie o zaginięciu pierwszego z nich dostaliśmy trzy dni temu. Matka Marry przyszła dziś rano. Chłopaki od rana będą informować rodziny. A starszą siostrę Toma znasz.
- To młodszy brat Sue? -Zapytała odwracając głowę w moją stronę. -To straszne, co im się przytrafiło. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co może czuć ich rodzina.
Westchnąłem zerkając na nią.
-Wytłumaczysz mi co właściwie robiłaś w tym przeklętym lesie?
-Mówiłam ci, że nie jest to rozmowa na teraz -powiedziała zerkając na zegarek. -No pięknie dochodzi trzecia, a ja jutro od ósmej zaczynam pracę -Jęknęła.
-Słuchaj, rozumiem że może chodzić o rzeczy prawdopodobnie niezrozumiałe dla zwykłego człowieka, a wiedz, że możesz mi zaufać. A cała sytuacja wygląda dość dziwnie. Nie byłaś pewna co do tego co się wydarzyło. Zmieniłaś zdanie kilka razy... Anna, nie chcę abyś się w coś wpakowała.
-Martwisz się o mnie -zapytała z chytrym uśmiechem.
-Nie o bałagan jak zrobisz, nie odpowiedzialnymi decyzjami. No oczywiście, że się martwię. W końcu chyba dalej się przyjaźnimy -powiedziałem zerkając na nią i uśmiechając się.
Odstawiłem ją pod wskazany przez nią adres i wróciłem do pracy. Reszta nocy minęła mi spokojnie na uzupełnianiu dokumentacji. Po siódmej skończyłem pracę, zabrałem psa, który leżał spokojnie czekając na jakieś ciekawe zadanie i ruszyłem w kierunku mieszkania. Pod blokiem Anny zauważyłem ją kopiącą z frustracją stojący na parkingu samochód. Nie wyglądała najlepiej po zarwanej nocy. Zatrzymałem się i opuściłem szybę.
-Może podwieźć?
- To młodszy brat Sue? -Zapytała odwracając głowę w moją stronę. -To straszne, co im się przytrafiło. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co może czuć ich rodzina.
Westchnąłem zerkając na nią.
-Wytłumaczysz mi co właściwie robiłaś w tym przeklętym lesie?
-Mówiłam ci, że nie jest to rozmowa na teraz -powiedziała zerkając na zegarek. -No pięknie dochodzi trzecia, a ja jutro od ósmej zaczynam pracę -Jęknęła.
-Słuchaj, rozumiem że może chodzić o rzeczy prawdopodobnie niezrozumiałe dla zwykłego człowieka, a wiedz, że możesz mi zaufać. A cała sytuacja wygląda dość dziwnie. Nie byłaś pewna co do tego co się wydarzyło. Zmieniłaś zdanie kilka razy... Anna, nie chcę abyś się w coś wpakowała.
-Martwisz się o mnie -zapytała z chytrym uśmiechem.
-Nie o bałagan jak zrobisz, nie odpowiedzialnymi decyzjami. No oczywiście, że się martwię. W końcu chyba dalej się przyjaźnimy -powiedziałem zerkając na nią i uśmiechając się.
Odstawiłem ją pod wskazany przez nią adres i wróciłem do pracy. Reszta nocy minęła mi spokojnie na uzupełnianiu dokumentacji. Po siódmej skończyłem pracę, zabrałem psa, który leżał spokojnie czekając na jakieś ciekawe zadanie i ruszyłem w kierunku mieszkania. Pod blokiem Anny zauważyłem ją kopiącą z frustracją stojący na parkingu samochód. Nie wyglądała najlepiej po zarwanej nocy. Zatrzymałem się i opuściłem szybę.
-Może podwieźć?
Annabell?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz