Kiedy mężczyzna wsiadł z powrotem do samochodu energicznie pomachałam jego towarzyszowi. Na jego kwaśną minę posłałam mu szeroki uśmiech śmiejąc się. Niezwykle bawił mnie ten człowiek. Samochód odjechał, a ja pozostałam sama na podwórku ze starszą kobietą
-Przemiły pan, prawda?- zignorowałam jej surowe spojrzenie
Odwracając się na pięcie ruszyłam do budynku zostawiając otwarte drzwi na oścież dla podążającej moim śladem kobiety. Wbiegłam po schodach do swojego pokoju i rzuciłam torbę na podłogę. Na łóżku wylegiwał się mały kociak, który obudzony hałasem uchylił leniwie oczy.
-Hej słodziaku- pomiziałam kocura po głowie- Nie można tak cały dzień spać
Boo jedynie rozciągnął się na pościeli cicho mrucząc. Do pokoju dobiegł dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, a chwilę po nim krzyk Alice
-Freya zejdź na dół! Musimy pogadać
Na wezwanie westchnęłam przewracając oczami.
-Wiedźma wzywa- zaśmiałam się do zwierzaka
Podniosłam się i nie śpieszącym się tempem wyszłam na korytarz, a potem na schody w głowie zgadując, o czym konkretnie stara czarownica chce pogadać. Kiedy pojawiłam się w kuchni spoglądając na kobietę pytająco ta zaczęła temat
-Wiem, że lubisz zwracać uwagę, ale nie możesz tak po prostu sprowadzać do domu policji. Ich uwaga ściąga także innych ...- spojrzała znacząco- Nie chcemy, aby stała ci się krzywda
Patrząc obojętnym tonem prosto w starsze oczy wzruszyłam ramionami
-Tylko mnie odwoził- prychnęłam
-Zapominasz o swojej prawdziwej tożsamości!- podniosła głos
Nienawidziłam krzyku. Działał na mnie niezwykle drażniąco jak czerwona płachta na byka. Wymuszało to we mnie momentalną potrzebę obrony, nad którą ciężko było zapanować. I tym razem nerwy puściły nim zdążyłam je pohamować
-Mam gdzieś tą całą tajemniczą tożsamość. Chcę być normalnym człowiekiem i tak się będę zachowywać! Magia nic korzystnego nie wniosła do mojego życia!- przyjęłam podobny ton rozmowy
-Nie waż się wyrzekać magii- powiedziała już ciszej- To z jej powodu rodzice oddali życie, abyś mogła bezpiecznie ją praktykować
W odpowiedzi jedynie prychnęłam ze złości. Czułam w sobie napięcie całej sytuacji, które szukało gdzieś ujścia, aby móc się ulotnić. Nie panując nad emocjami coś we mnie pękło powodując gwałtowne otworzenie się jednej z szafek. Wbrew zasadom grawitacji na ziemię poleciały trzy talerze rozbijając się na kamiennej podłodze. Momentalnie ochłonęłam lekko zaskoczona faktem, że wywołało to na twarzy starej Alice szczery uśmiech
-Chcesz, czy nie masz to w sobie i to będzie
Bez słowa ruszyłam do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Opadłam na łóżko chowając twarz w dłoniach. Głośne westchnięcie pokryło się z pukaniem w okno. Podskoczyłam zaskoczona widząc za oknem dwie głowy przyjaciółek. Odsuwając szybkę ku górze obie omal nie wpadły do środka
-Drzwiami już wejść nie potraficie?- zaśmiałam się
Po moim zachowaniu i uśmiechniętej twarzy koleżankom nawet nie przyszło do głowy, że przed chwilą ich przyjaciółka miała poważne rozdarcie emocjonalne. Podekscytowanie oznajmiły, że zabierają mnie do klubu na piątkową imprezę.
-Ma być ten przystojniak, z którym mam biologię- zawołała Eva
Zaśmiałam się kręcąc z niedowierzaniem głową. Podeszłam do szafy przeglądając swoją garderobę. Wybór padł na bladoróżową, krótką sukienkę dosyć luźno odstającą od ciała. Krótki, rękaw zasłaniał trochę ponad ramię. Nad sporym dekoltem, na wysokości obojczyków rozciągał się przyszyty cienki paseczek. Do sukienki dobrałam czarne buty na wysokim obcasie, a do dużej torby spakowałam ciuchy na zmianę i kosmetyczkę. Widząc ilość pakowanych ubrań Sara parsknęła śmiechem
-A ty wybierasz się jeszcze gdzieś?
-Nie wracam na noc- spojrzałam z powagą- Mogę spać u którejś z was?
- Emm u mnie są rodzice, a Eva się pokłóciła z mamą- pokręciły głową
-No trudno, poradzę sobie- wymusiłam uśmiech
Wystrojone zeszłyśmy na dół. Zaśmiałam się pod nosem widząc zaskoczoną minę staruszki pewnie zastanawiającej się, skąd wzięły się dodatkowe dwie dziewczyny w jej domu.
-Śpię dzisiaj u Emily- skłamałam żegnając się z kobietą
Wyszłyśmy na mróz pędem biegnąć w stronę auta. Rozsiadając się na miejscu pasażera rzuciłam torbą w siedzącą za mną Evą
-Pilnuj tego- wyszczerzyłam się w uśmiechu
Po dwudziestu minutach dotarłyśmy na miejsce. Była dopiero godzina dziewiętnasta, jednak niebo już dawno pogrążyło się w ciemności. Od strony klubu rozciągało się dudnienie muzyki i piszczenie ludzi. Uśmiechnęłam się kiedy ochroniarz przepuścił nad bez kolejki zostawiając niewielką pieczątkę na dłoni. Wewnątrz było pełno ludzi chcących się zabawić po ciężkim tygodniu. We trzy usiadłyśmy przy barze zamawiając sobie po ulubionych drinkach.
Po godzinnej zabawie przy muzyce i mocnych trunkach czułam się mocno wstawiona. Nie przeszkadzało mi to jednak w tańczeniu na wysokich szpilkach wyginając się na środku parkietu. Po chwili samotnego tańca usłyszałam za sobą znany głos
-A czy to kapitance cheerleaderek można się upijać w klubach?
Odwróciłam się momentalnie uśmiechając widząc młodego policjanta.
-Mogą, dopóki jakiś zły policjant ich nie aresztuje- zaśmiałam się
Alkohol w organizmie pozbawił mnie chwilowo równowagi powodując, że opadłam prosto w ramiona mężczyzny. Śmiejąc się z zawstydzeniem odsunęłam się od niego pytając
-Napije się pan czegoś ze mną? - rozejrzałam się po klubie- Koleżanki już zajęły się chłopakami i zostałam sama.
Matthew?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz