niedziela, 7 stycznia 2018

NOWI "Tam gdzie dziś piętrzą się góry, będą kiedyś morza..

...tam gdzie dziś wełnią się morza, będą kiedyś pustynie. A głupota pozostanie głupotą." ~ Krew Elfów


Imię i nazwisko: Insomnia Deana Misterium.
Pseudonim: Niewiele ksywek słyszałam w swoim życiu, acz tymi najczęściej powtarzającymi się były "Som" i "Dea".
Wiek: W tym roku minie moja 19 zima.
Płeć: Hm. Na pana raczej nie wyglądam, wszystko na swoim miejscu również jest. Jak najbardziej pannica.
Orientacja: Heteroseksualna.
Rodzina: Mama – Elandiel. Kobieta wymagająca i surowa. Rzadko kiedy okazywała mi miłość, ale jednocześnie wiedziałam, że jestem dla niej bardzo ważna. Mój tata zginął, zanim się narodziłam. Matula nie lubiła mówić o jego śmierci, acz wspomina go jako mężczyznę wiecznie uśmiechniętego i skłonnego do oddania życia za rodzinę.
Rasa: Złotokrwista. W skrócie to najzwyklejszy człowiek, który ma w sobie nadnaturalną cząstkę. Potrafi bowiem odeprzeć każdy atak swojego umysłu, począwszy od hipnoz, przez opętania, aż po utratę świadomości. Jednocześnie jest nieodporna na wszelkie działania eliksirów i trucizn. Łopatologicznie wyjaśniając, da się ją zabić jedynie przez bezpośredni atak jakimś żelastwem, siłą albo ekstremalnymi temperaturami. Jest jednak moment, w którym moja moc bardzo słabnie. Jeśli księżyc jest w nowiu, odporność praktycznie zanika. Nie działają na mnie wtedy jedynie słabe i tanie sztuczki cyrkowych magików.
Pochodzenie: Mimo, że nazwisko na to nie wskazuje, pochodzę z Księstwa Lichtenstein'u.
Status: Zajmuję się głównie rzeczami związanymi z urazami po walkach. W znacznym stopniu opanowałam pierwszą pomoc, a dzięki krótkim praktykom w szpitalu potrafię zszywać niegroźne rany. W skrócie, jestem uzdrowicielką.

Charakter: Możesz kierować się sercem, lub rozumem. Ja sama częściej wybieram pierwszą opcję, acz czasem zdarza mi się włączyć tę drugą. Nie da się bowiem używać jednocześnie tego i tego, co niestety nieraz zauważyłam. W końcu, czy ktoś z nas nie był nigdy w tej rozterce? Uczucie czy umysł? Które z nich ma rację? Stawiając na miłość lub przyjaźń musimy zrezygnować z logicznego (niekiedy i sprawiedliwego) myślenia. Zaś, by kierować się racjonalnością i rzeczowością nasze serce musi stwardnieć niczym kamień. Mimo wszystko, w tych czasach nie można być ciepłą kluchą, która myśli, że każdy człowiek jest dobry i nigdy nas nie zrani. Teraz muszę mieć serce z metalu, plecy z kamienia i dupę z jakiegoś innego, twardego materiału. Asertywność jest moim dobrym towarzyszem. Podobnie, jak powierzchniowa złośliwość. Słowa to pierwsza linia obrony. Dlatego nie mogę dać po sobie poznać tego, że się boję. Strach skrywam za kurtyną pewności siebie, sarkazmu i obojętności. Takiej osoby raczej nikt nie ruszy, nie? Staram się zgrywać twardą, niewzruszoną.. Ale, oczywiście, zdarzają się chwile, kiedy to nie wychodzi. Częściej, moje udawanie zauważają ci, z którymi często przebywam. Oni doskonale wiedzą, jaka jestem pod tą skorupą, i jak łatwo mnie zranić. Jestem bardzo, bardzo podatna na stres. Przed ciężkimi misjami, lub czasem, po prostu, przed następnym dniem potrafię być tak przerażona, że mogę nie jeść przez dwa dni. Wydaje mi się, że nie boję się takich rzeczy, jak inni. Nie wzrusza mnie widok różnych maszkar, dziwnych zwierząt, krwi, czy człowieka rozciętego na pół. Ciemności, pająki, dentyści.. To też dla mnie nic. Ja po prostu boję się przyszłości. Boję się tego, co przyniesie czas. Ile osób, które kiedyś kochałam, będzie musiało mnie opuścić.. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia bez niektórych.. Zawsze stanę w obronie wobec tych, którzy obdarzyli mnie jakimś miłym uczuciem, lekkim uśmiechem, czy nawet życzliwym spojrzeniem. Lubię oglądać. Podziwiać. Nieważne, czy to zwierzęta, naturę, czy ludzi. Uważam się za dobrą obserwatorkę, potrafiącą dostrzec wiele, z pozoru, nieistotnych szczegółów. Lubię również słuchać. Bajki, mity, opowieści o przeszłości, czy zwykłe słuchanie monologu drugiej osoby. Czasem łapałam się na tym, że przeżywałam emocje bohatera opowieści. Razem z nim byłam zawstydzona, wzruszona, lub poruszona. Nie cierpię za to przemówień, monologów czy prezentacji w moim wykonaniu. Nienawidzę mówić do tłumu ludzi. Moje rozmowy najczęściej ograniczają się do tych w cztery, sześć lub osiem oczu. Rzadko kiedy więcej. Wróćmy jednak do rzeczy i czynności, które lubię. Jedną z nich jest nauka. Nie, nie chodzi mi tu o przedmioty ścisłe, czy humanistyczne. Samoobrona, survival, sztuki walki.. Oraz astronomia. To są rzeczy, które mogłabym praktykować przez cały czas. Dlatego właśnie wybrałam mieszkanie na osiedlu. Siedzenie na parapecie lub w ogrodzie i wpatrywanie się w nocne niebo to najpiękniejsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić. Zwłaszcza, jeśli jest to lato, moje włosy rozwiewa lekki wiatr, a uszy pieszczą ciche pieśni liści lub strumieni. Tak, coś takiego niesamowicie mnie odpręża. Moją kolejną wadą jest niesprawiedliwość. Jak wspomniałam na początku, z reguły kieruję się sercem, a nie umysłem. Temu też nie traktuję wszystkich tak samo. A oni o tym wiedzą. Jak każda osoba płci żeńskiej, miewam swoje dni. Wtedy jestem jeszcze bardziej nieznośna, niż zawsze. Upór sięga zenitu, podobnie, jak lenistwo i złośliwość. Lepiej wtedy nie podchodź do mej skromnej osoby, jeśli nie masz ze sobą kijaszka i jakiejś dobrej czekolady. Ewentualnie szynki, lub krwi młodych dziewic. Ogólnie lepiej nie podchodź, bo gryzę. Szczególnie upodobałam sobie odgryzanie męskich prąci.

Historia: Przed dziewiętnastoma laty, przez Schnellenberg przeszła potężna burza, która mocno zaniepokoiła mieszkańców. Białowłosa kobieta ze spokojem pomasowała brzuch i szeroko się uśmiechnęła, wpatrując w pioruny. Wiedziała, co to zapowiada.
Dwa tygodnie po anomalii na świat przyszło kolejne, wydawałoby się, normalne dziecko. W końcu szare oczęta i brązowe włosy nie są powodem do uważania, że dziecko jest jakoś specjalnie uzdolnione. Ha, pozory mogą mylić, a dowodem na to jestem ja!
Moja mama była surowa i wymagająca. Poiła mnie wieloma rzeczami, które położyłyby na łopatki dwumetrowych facetów. Ale organizm pięciolatki bez problemu się im opierał. Podobnie zresztą, jak z próbami hipnozy. Rodzicielka potrafiła sprawić, że ludzie rzucali się z mostu lub wydłubywali sobie oczy. Ja jednak dzielnie to znosiłam. Oczywiście, codzienne treningi w końcu odcisnęły piętno na moim ciele. Prawie niewidoczna pręga na szyi przypomina o najsilniejszej truciźnie, jaką kiedykolwiek mi podano. Była na bazie wody królewskiej, więc resztę raczej można sobie dopowiedzieć. Po tym wydarzeniu moja rodzicielka zdecydowała się na wysłanie mnie na drugi koniec świata, gdzie miałam nabyć doświadczenia. Ot, stąd moja skromna osóbka w Salem.
Aparycja: Nie wyróżniam się wzrostem, ani wagą. To pierwsze wynosi niecałe 165 centymetrów, a o drugie pań się nie pyta. Podobnie, jak o wiek. Moja figura przypomina klepsydrę z wyrobionym wcięciem w talii. Tak, te przeklęte treningi się na coś przydały.. Nie będę się tu o niej dokładnie rozpisywać – najważniejsze, że nie jestem deską z tyłu, ani z przodu. Mam bardzo jasną skórę, której jedynym widocznym mankamentem są piegi na twarzy. Pod ubraniem skrywam kilka blizn, większość nabytych z błahych powodów. Brr, przez jedną z nich przestałam kochać psy.. Wróćmy jednak do twarzy. Moje oczy mają szary kolor. Często podkreślam je ciemną kredką i, oczywiście, tuszem. Włosy dawniej były w kolorze szarego brązu, aczkolwiek farba i nożyczki okazały się zbyt kuszące.

Zainteresowania:
> Głównie interesuję się strzelaniem z broni palnych i łuków. Kocham również sztukę – świat bez akwareli i ołówków byłby beznadziejny.
> Ubóstwiam niektóre zwierzęta, zwłaszcza sowy i koty.
> Mój głos brzmi mniej więcej tak – [ link ].
> Mam bronto- i arachnofobię.
> Nie pijam alkoholu. Jedyną rzeczą, na którą mogę się ewentualnie skusić, jest likier bananowy.
> Używam perfum o zapachu konwalii lub frezji. Są to jednocześnie moje ulubione kwiaty.
> Nauczyłam się walki wręcz. Gdybym miała wystarczająco dużo czasu zapisałabym się do jakiegoś klubu związanego z KSW lub strzelaniem z broni palnej.
> Krótko o Zeusie – znalazłam go pewnego deszczowego dnia na ganku. Jak się tam znalazł? Nie wiem. Wiem tylko, że nie mogłam wypuścić go na wolność. Jego ślepota sprawiła, że zawładnął moim serduszkiem, przez co obecnie jest istotą bardzo bliską memu serduszku. Kocha spać na swojej granatowej poduszce, tuż obok mojej głowy.
Towarzysz: Zeus

Kontakt: Diffidentiae || elentimcora@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz