poniedziałek, 22 stycznia 2018

Od Doriana CD Dżumy


Chłopak spojrzał na dziewczynę. Najpierw zaprasza go do domu, a potem proponuje mu pracę i tymczasowe mieszkanie? Brzmi jak nieśmieszny żart. On sam nie widział w tej umowie jakichkolwiek najmniejszych haczyków. Dzisiaj był jego zarówno najlepszy, jaki i najgorszy dzień. Kobieta wydawała się proponować to wszystko za zwykłą pracę w kawiarni. Uśmiechnął się do niej życzliwie.
- Jak najbardziej przystaję na pani ofertę - odpowiedział i wrócił do jedzenia posiłku.
Nawet nie zorientował się, kiedy talerz został opróżniony. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki był głodny. Wstał z krzesła i niosąc talerz udał się do kuchni. W połowie drogi zatrzymał się i wlepił pytający wzrok w dziewczynę.
- Zmywarka? - zapytał wpatrując się na kuchenne urządzenia.
Rudowłosa pokiwała potakująco głową, a on włożył brudne naczynia do środka. Podszedł do Katherine i podziękował za posiłek. Rozejrzał się dookoła siebie. Jego uwagę przykuła dość duża liczba książek w każdym wolnym miejscu. Mógł zobaczyć tomiki na stoliku, na szafce i na sofie, która na pewno liczyła sobie więcej lat, niż on sam. Wiele utworów było napisanych w obcym dla Doriana języku i nie mógł nawet doczytać tytułu. Zastanawiał się, czy sama kobieta zna te wszystkie języki pomimo młodego wieku, na jaki wskazywała jej uroda (Strasznie dziwnie jest pisać, jeśli wiesz więcej, niż bohater). Dopiero po chwili zauważył, że właścielka domu wlepia w niego wzrok, jakby na twarzy widniała data jej śmierci lub cokolwiek równie ciekawego. Gdy spostrzegła, że chłopak popatrzył w jej stronę, od razu spojrzała na jakąś losową książkę leżącą obok komody. "Ciekawe jak dużo może ukrywać jedna osoba... Z moją wytrzymałością będę musiał komuś powiedzieć o tym co właściwie się stało jak najszybciej. Nie wytrzymam tak za długo", pomyślał. Jeszcze raz podziękował za pomoc oraz posiłek i udał się do swojej tymczasowej sypialni. Złapał swoją torbę podróżną w ręce i położył ją na łóżku. Z wysiłkiem odpiął zamek, który znajdował się w opłakanym stanie i zaczął oglądać rzeczy pakowane pod pływem presji czasu. Chłopak nie spakował zbyt potrzebnych przedmiotów, ale cieszył się w duchu, że w ostatnim momencie wrzucił do środka "Portret Doriana Grey'a", książkę, która należała do jego matki i właśnie nią inspirowała się, gdy szukała imienia dla mężczyzny. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o rodzinie. Niestety, takie chwile już przeminęły. Trzeba wyzbyć się zbędnej nostalgii i wrócić do szarej rzeczywistości. Jeszcze raz spojrzał do wnętrza plecaka. Zaklął pod nosem. Nie wierzył, że mógł być tak głupi i nie spakować żadnych ubrań. Sprawdził jeszcze raz, myśląc, że może przeoczył coś przez przypadek, jednak zawartość została niezmienna. Z frustracji rzucił torbą na drugi koniec pokoju, wywołując przy tym dość duży hałas. Spojrzał przez okno na ogród rudowłosej. Śnieg właśnie zaczął padać i parapet powoli pokrywał się białym puchem. W tej chwili Dorian czuł się, jak topniejący łatek śniegu, dla którego nie ma ratunku. Choćbyś nie wiem jak się starał, w końcu i tak się roztopi. Z glębokich przemyśleń wyrwało go gwałtowne otwarcie drzwi przez Katherine. Patrzyła to na niego, to na torbę w drugim końcu pokoju. Chłopak popatrzył na nią zmęczonym wzrokiem.
- Coś się stało? - zapytał zbyt ostro.
- Chciałam zapytać, czy czegoś ci brakuje - powiedziała popatrzyła na niego pytająco.
Brunet rozluźnił się, ponieważ był prawie pewien, że kobieta przyszła do niego, by oznajmić, że jej gościnność się skończyła i ma wyjść z domu. Przez chwilę wahał się, czy powiedzieć dziewczynie, o tym, że kompletnie nie przygotował się na tak długą drogę, ale ostatecznie stwierdził, że lepiej przyznać się do błędu, niż chodzić cały następny tydzień w jednym swetrze i spodniach. Chrząknął niemrawo i popatrzył w jej stronę.
- Właściwie... - wbił wzrok w podłogę już na początku swojej wypowiedzi. - Wiem, że to kompletnie głupie i nieodpowiedzialne z mojej strony, ale nie spakowałem żadnych ubrań.

Dżuma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz