niedziela, 21 stycznia 2018

Od Doriana CD Dżumy


Dorian popatrzył jeszcze raz na rudowłosą. Najczęściej w takiej sytuacji nie spotkałby z jakąkolwiek pomocą i współczuciem innych, ale wątpił, że kobieta kierowała się dobrocią wybudzając go ze snu. Nie był w zbyt dobrym położeniu. Miał do wybrania spędzenie nocy w mieszkaniu nieznajomej, która napawała go lękiem i niepewnością lub sen na zimnym dworze, którym zapewne zakończyłby swój marny żywot. Z ociąganiem wstał z ławki i strzelał śnieg ze swojej kurtki. Niespodziewanie szalik zsunął mu się z szyi i opadł na świeży śnieg. Po Dorianie przeszły dreszcze, gdy wiatr powiat mu prosto w twarz. Dziewczyna patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Szybkim ruchem zawiązał jedyny przedmiot, który został mu po ojcu i chrząknął nerwowo wpatrując się w ziemię.
Przez chwilę zastanowił się, czy na pewno chce iść do domu kogoś obcego i spać u niego nie wiedząc, czy dana osoba nie chce go zamordować lub porwać i wykorzystywać do nie nich celów. "To zapewne zwykła miejscowa dziewczyna. Nie myśl sobie, że jest jakimś nadnaturalnym stworzeniem z powieści fantasy", pomyślał i popatrzył w jej stronę.
- Myślę, że przyjmę twoją ofertę. Bardzo dziękuję, że pomagasz mi w mojej sytuacji - powiedział i skłonił się dziewczynie lekko.
- Tylko nie myśl, że będziesz mógł u mnie mieszkać na stałe - odpowiedziała, jakby próbując pokazać, jak bardzo nie robi tego ze szlachetnych pobudek.
Bez wcześniejszego wytłumaczenia, kobieta ruszyła szybko w nieznanym mu kierunku. Chłopak ruszył szybkim krokiem za rudowłosą. Stwierdził, że ma wielkie szczęście, że ją spotkał. Szli przez wąskie uliczki, mijał i majestatyczne budynki i takie, które nadawały się praktycznie do zburzenia. Miasteczko chłopaka zdawało się małe i takie niedostępne, porównując je do Salem. Idąc tak w ciszy, i wsłuchując się w odgłosy miasta, Dorian zdał sobie sprawę, że kompletnie nie zna osoby, u której ma zamiar spędzić dzisiejszą noc. Sama dziewczyna zdawała się tajemnicza i odległa, jakby całe swoje życiowe schowała w skrzyni zakopanej w głębi serca. Wydawała się być osobą dążącą do celu, ale przy okazji gubiącą przy tym radość i chęć do życia. Pomimo tego, że wiedział o niej zupełnie nic, był pełen podziwu dla kobiety. Patrzyła przed siebie i dawała wrażenie naprawdę głęboko za my słonej.
- Nie chciałbym się przerywać pani głębokich przemyśleń - zaczął i od razu pożałował, że tak dobrał słowa, by rozpocząć rozmowę - ale wypadałoby się sobie przedstawić. Nazywam się Dorian Wadleigh.
Rudowłosa nie odpowiadała, jakby sama zastanawiała się, jak właściwie brzmiało jej imię. Po chwili przemówiła lekko zachrypniętym głosem.
- Nazywam się Katherina Rosh, miło mi pana poznać - powiedziała dziewczyna, nie zwalniając kroku.
Katherina... Chłopakowi zdawało się, że tak nazywano dzieci w XVII wieku, ale stwierdził, że może po prostu rodzice kobiety lubią stare imiona. Po chwili mógł zobaczyć rysy dość dużego dworku. Budynek był w dość niezłym stanie, jak na swój domniemany wiek. Był zdumiony, że jedna dziewczyna mieszka w tak dużym domu. Szybkim krokiem przemierzał dość duże zaspy, próbując nadążyć za jej wielkimi, wręcz milowymi krokami. Po chwili, która ciągnęła się Dorianowi niemiłosiernie, dotarli po drzwi jej lokum. Chwilę grzebała w torebce i wyciągnęła z niej pęk kluczy. Bez wahania włożyła do zamka właściwy klucz i weszła do środka. Chłopak stanął na progu. Nie mógł zmusić się do wejścia.
- Może wejdziesz? - zapytała, nadal trzymając drzwi i oczekując na jej gościa.

Dżuma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz