niedziela, 14 stycznia 2018

Od Judy CD Dżumy


Zakupy zrobione, pies już po spacerze… Po chwili namysłu białowłosa doszła do wniosku, że właściwie nikt ani nic nie nakazywał by szybszego powrotu do domu. Może ewentualnie termin skończenia projektów nowych tatuaży… Ale przecież zdąży je jeszcze dzisiaj wykonać…
- Z wielką chęcią – odparła i zasiadła przy jednym ze stolików. – Jedno latte poproszę.
Chcąc, nie chcąc cały czas przyglądała się nietypowemu zwierzakowi rudowłosej, który najwyraźniej nie mając nic lepszego do roboty powrócił do spania.
- Co panią sprowadza do Salem? – od lisa oderwał ją głos jego właścicielki, która właśnie skończyła spieniać mleko. – Jeśli mogę spytać oczywiście.
- Słyszałam kiedyś o tym miejscu – odparła zgodnie z prawdą. – Ponoć jest bardzo… różnorodne, a właśnie tego mi ostatnio potrzeba.
- Różnorodne? – powtórzyła kobieta przyglądając się ciekawie Bruxie, a ta zaczęła się zastanawiać, czy nie mówi już byt wiele.
Do czasu przyniesienia gorącego napoju nie padło już żadne pytanie. Po jakimś czasie rudowłosa doniosła napój. Judith podziękowała i automatycznie sięgnęła po łyżeczkę stojącej obok cukiernicy. Niestety była srebrna. Dziewczyna syknęła cicho cofając rękę z nadzieją, że nikt nie usłyszał jej nietypowej reakcji. Oczywiście, że usłyszano.
- Coś się stało? – kelnerka obróciła się do nowej klientki.
- Ależ skąd – odpowiedziała białowłosa, machnąwszy ręką. – Po prostu zapominam o moim noworocznym postanowieniu, żeby nie słodzić.
Kobieta o płomiennym warkoczu kiwnęła głową z uśmiechem dając znak że rozumie, a Judith odwzajemniwszy uśmiech modliła się w duchu, żeby to łyknęła… Piła swój napój z nietęgą miną. Nie tylko dla tego, ze był gorzki, a do kawy to zawsze sypała przynajmniej dwie łyżeczki cukru. Przede wszystkim była zła na siebie. Więcej sygnałów świadczących o tym, że nie jest człowiekiem nie mogła wysłać jednego dnia. Co jakiś czas rozglądała się delikatnie chcąc wyłapać ewentualne ciekawskie spojrzenia. Jednak nie napotkawszy cudzego wzroku próbującego przewiercić się jej przez skórę odetchnęła z ulgą. Gdy wreszcie skończyła swoje latte, poczekała na kelnerkę z rachunkiem. Zapłaciła, oczywiście zostawiając odpowiedni napiwek i ubrała się gotowa do wyjścia.
- Dziękuję bardzo za pyszna kawę – uśmiechnęła się do rudowłosej nie chcąc wyjść na niegrzeczną. – No i oczywiście modelowi za wytrwałość.
Ostatni raz pogłaskała delikatnie drzemiącego liska, który za sprawą jej dotyku wywinął się niczym pies odsłaniając brzuszek, który również nie uniknął pieszczot. Skończywszy rozpieszczać pupila zwróciła się do wyjścia mówiąc w progu szybkie do widzenia i ruszyła żwawo ulicą. Doładowana energią kawy zdołała przypomnieć sobie drogę powrotną, jednak gdy dotarła wreszcie do swoich drzwi zaklęła siarczyście. Zapomniała o zakupach…

Dżuma? Też tym razem nie grzeszę długością, ale mam nadzieję się rozkręcić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz