niedziela, 21 stycznia 2018

Od Dżumy CD Doriana


Kobieta obserwowała mężczyznę uważnym wzrokiem, wręcz wyczekującym i władczym. Ten wydawał się zdecydowanie skrępowany i nie wiedział czy ma przestąpić próg czy nie. Ostatecznie nim targnął się na podjęcie decyzji obok jego nóg czmychnął lis. Z piskiem wparował do przedpokoju niczym ruda strzała i skinął w salonie.
- Czy.. Czy to był lis? - usłyszała pytanie od Doriana, który nadal stał w miejscu. Warknęła cicho pod nosem jakieś przekleństwo zacisnęła mocno dłoń na klamce.
- Jak nie zdecydujesz się wejść, zamknę Ci drzwi przed nosem i zaśniesz na wycieraczce. - odparła poirytowana i chłopak albo na groźbę, albo na dźwięk jej głosu, ostatecznie otrzepał buty i wlazł do środka. Zamknęła za nim drzwi odcinając dostęp mroźnemu powietrzu, które i tak wyziębiło hol. Zdjęła z siebie płaszcz, który odwiesiła na wieszak, zrzuciła buty na obcasie ze stóp i nagle stała się o wiele niższa. Już nie wyglądała tak wyjątkowo jak te kilkanaście centymetrów wcześniej. Spojrzała na chłopaka i ponagliła go machnięciem dłoni. Chyba zrozumiał, bo zaczął pośpiesznie ściągać z siebie kurtkę oraz szalik, a także buty.
- No dobrze, pokaże Ci Twoje tymczasowe lokum. - zaczęła i poprowadziła chłopaka wzdłuż szerokiego korytarza. Ze ścian obserwowały ich postaci obrazów tam wiszących. Widziała kątem oka jak chłopak obserwuje wszystko dookoła widocznie zaaferowany wyglądem jej małego królestwa. W uszach dudnił jej szybki stukot serca chłopaka. Trochę ją to irytowało, ale co mogła zrobić, to tylko i wyłącznie człowiek. Weszli po drewnianych, dębowych schodach kierując się na piętro. Tam kobieta skręciła w lewo. Przystanęła, by chłopak mógł ją dogonić i posłuchać tego, co miała do powiedzenia.
- Masz zakaz wstępu do prawego skrzydła, podobnie jak do piwnicy czy strychu. Reszta domu jest do dyspozycji. Niczego nie zepsuj i staraj się trzymać łapy przy sobie w styczności z antykami inaczej połamię Ci palce. - zatrzymała się przed drzwiami do jednego pokoju, spojrzała na Doriana i pierwszy raz się do niego uśmiechnęła. Nie był to zbyt przyjazny uśmiech, łatwo było dostrzec w nim drapieżne zamiary. Chłopak zatrzymał się również, przełknął ślinę i skinął szybko głową prawdopodobnie biorąc sobie słowa dziewczyny do serca. Na ten gest Dżuma otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Nie ma tutaj zbyt wielu rzeczy, dlatego pozwalam Ci tutaj spać. - powiedziała wskazując łóżko, które jak na jednoosobowe było dość spore. Poza nim stała tam szafka nocna, na której stała lampka, dość spora komoda i szafa. Wszystkie meble wykonane były z drewna olchy. Z biegiem lat to drewno ciemnieje, więc łatwo można było dojść do wniosku, że owe meble są stare. Poza tym na ścianie nie wisiał żaden obraz.
- Dziękuję.. - usłyszała jedynie, lecz na to wywróciła tylko oczami. Chłopak wszedł wgłąb pokoju, a Dżuma chwyciła za klamkę.
- Za godzinę przyjdź na kolację. Za schodami w prawo jest kuchnia z jadalnią. - Pozostawiła go w pokoju zamykając drzwi. Zeszła na dół zmierzając swoje kroki do kuchni. Miała w lodówce trochę jedzenia, które nie zdążyło się zepsuć, a nadawały się na kolację. Włączyła muzykę klasyczną, która rozbrzmiała w głośnikach. Zajęła się przygotowaniem posiłku dla jednej osoby. Przyszykowała sałatkę, wstawiła natarte przyprawami mięso do piekarnika i odcedziła ugotowane ziemniaki. Punktualnie po godzinie obiad był gotowy, a Dorian zszedł na dół. Spojrzał na zastawiony stół z szeroko otwartymi oczami. Dżuma akurat postawiła sosjerkę z ciemnym sosem, uniosła spojrzenie na chłopaka.
- Siadaj. - wskazała mu krzesło, wyciągnęła dwa kieliszki i czerwone wino z lodówki. Usiadła na przeciwko chłopaka, nalała czerwonego płynu. - Smacznego.
- Ty nie jesz? - zapytał widocznie zdziwiony tym, że kobieta specjalnie dla niego nagotowała tyle jedzenia.
- Nie jestem głodna, jedz. - ponagliła go, kąciki ust zadrgały w lekkim uśmiechu. Dorian po głębszych refleksjach wewnętrznych zaczął nakładać sobie mięso, ziemniaki i sałatkę. Po chwili pałaszował już z zawziętością, najwidoczniej dawno nie miał okazji mieć coś dobrego i ciepłego w ustach. - No więc, Dorian, co Cię sprowadza do Salem?
Milczał przez długi czas, widocznie szukał odpowiedniego alibi, które mógłby sprzedać dziewczynie wiedząc, że nie zada więcej pytań.
- Uciekłem z domu. - Odparł w końcu bez większych wyjaśnień, spoglądał w talerz grzebiąc w ziemniakach widelcem. Dżuma absolutnie nie zdziwiła się na jego słowa czasami tak się po prostu zdarza.
- I bez pieniędzy oraz pewnego dachu nad głową znalazłeś się kilkaset, jak nie kilka tysięcy, mil od domu w obcym mieście zimą.. - pokiwała głową podziwiając absurd sytuacji, upiła łyk wina z kieliszka. Przez długi moment milczała widocznie coś kalkulując.W końcu się odezwała, pewnym głosem. - Mam dla Ciebie propozycję.
- Jaką? - odparł zdziwiony unosząc wzrok na kobietę, która obserwowała uważnie błyszczącymi oczami.
- Zatrudnię Cię w mojej kawiarni. Potrzebuję kogoś kto uporządkuje dość spore zaplecze z antykami, a moje dziewczyny potrzebują czasami pomocy przy obsłudze klientów. Będę wypłacać Ci 2/3 wypłaty, a w momencie jak się ustabilizujesz finansowo wyprowadzisz się ode mnie. - skinęła kieliszkiem w jego stronę widocznie się uśmiechając. - Co Ty na to?

Dorian? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz