poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Matthewa cd Frey


Dziewczyna miała problem wysiąść z samochodu. No tak, zapomniałem, że od jakiegoś czasu miałem zepsuty zamek i nie chciał się otwierać od wewnątrz. Wysiadłem z samochodu i pomogłem uwolnić się dziewczynie. Zamknąłem drzwi i już miałem wsiadać za kierownicę, aby wrócić do domu, kiedy z domu prawie wybiegła starsza kobieta.
-O co chodzi Frey?- zapytała pośpiesznie- Dlaczego przywozi cię policja?
-Spokojnie -powiedziałem uśmiechając się do kobiety.- Byłem w jej szkole na lekcjach, a kiedy wracałem zobaczyłem, jak idzie sama w ten mróz, więc ją podwiozłem. Pogoda zdecydowanie nie dopisuje na takiego typu spacery.
- Oczywiście, dziękuję panu za jej podwiezienie. Już bałam się, że coś zmalowała-powiedziała przyciągając dziewczynę do siebie.
Spojrzałem na nią, a po chwili przeniosłem wzrok na dziewczynę. W jej oczach wciąż widziałem delikatny lęk, że jednak ją wydam przed jej opiekunką. Zasada ograniczonego zaufania jak najbardziej była przeze mnie popierana. Zdecydowanie zależało jej na ukryciu prawdy, gdzie spędzała noc, co dowodziło tylko, że starsza kobieta nie miała pojęcia, że jej podopieczna nie spędziła grzecznie całej nocy w pokoju. 
-Nie ma się o co pani obawiać. Wszystko jest w porządku i nie ma pani za co dziękować. Dlaczego nie pomóc, skoro można. A teraz życzę panią miłego dnia i oby nie do zobaczenia w nieprzyjemnych warunkach - powiedziałem uśmiechając się i poszedłem do samochodu.
Usadowiłem się wygodnie za kierownicą, pod czujnym wzrokiem Alexa. Odpaliłem samochód i zapiąłem pasy, po burknięciu przez niego ,,Drugi mądry bez pasów. Ładny przykład policjanta". Zaśmiałem się jedynie, kręcąc głową. Ruszyłem w kierunku mieszkania,zerkając od czasu do czasu na mojego kolegę z rozbawieniem. Siedział nadąsany jak największa diwa, mrucząc co chwila pod nosem jakieś niezrozumiałe rzeczy. Zawsze tak robił, kiedy ktoś nie zrobił czegoś po jego myśli. Wiedziałem, że dziewczyna zirytowała go, ignorując jego polecenie. Bo przecież jest straszy i mądrzejszy... Według jego mniemania o sobie. Czasem się zastanawiałem, dlaczego właściwie to nie on został policjantem, a tylko informatykiem, do tego bezrobotnym.
-No dawaj-powiedziałem patrząc na niego przez chwilę. -Daj upust negatywnym emocją.
-Małolata jedna-prychnął w końcu. - I to jeszcze pewnie ta, co mi mówiłeś? Księżniczka się znalazła, dobrze że ty się jej trafiłeś, to ją ominą poważne konsekwencje. Włamanie do muzeum, żenada -mówił to z tak poważną miną, że aż obejrzałem się na niego, walcząc, ze sobą aby nie parsknąć śmiechem.
On nadawał dalej.
-Diwa, mało to takich? Co, pewnie jeszcze najlepsza uczennica? Wcale się nie zdziwię, jak to ona odpowiada zadręczenie tej małej... wiesz -powiedział robiąc jakieś dziwne wygibasy przy głowie. - Ta taka nietentego. A widziałeś jak się ubrała? Tak wiesz niby kusicielka, królowa, której nikt nie podskoczy...
-Ona? Raczej nie, natomiast ty zachowujesz się jak obrażona księżniczka. Poza tym nie uważam, że jest taka jak sobie wyobrażasz. Tak wiem, co ja mogę wiedzieć, ale musisz mi przyznać, że raczej rzadko się mylę co do ludzi.
-Dobra, dobra i tak wiem, dlaczego pojechałeś do tej szkoły. Wzbudzić pragnienie w małych niewinnych dziewczynach, co? Przyznaj się ile się do ciebie przyczepiło po zajęciach, niby to mając jakieś pytanie-zapytał poruszając sugestywnie brwiami.
- Bardzo śmieszne, mój włochaty przyjacielu. Ty mi lepiej powiedz, czy załatwiłeś sobie robotę.
Ten burknął coś jedynie pod nosem i wreszcie zamilkł.

Leżałem na kanapie czytając książkę, podczas gdy Alex, grzebał w mojej lodówce.
-Stary zrób zakupy, bo normalnie nie masz nic co lubię w tej lodówce- jęknął wychodząc z kuchni niezadowolony.
-Zawsze dawałem ci korepetycje z matematyki, ale ty potrzebujesz jakiś korepetycji z orientacji w terenie. Nie jesteś u siebie, tylko u mnie, więc w MOJEJ lodówce mam to co JA lubię. Resztki są w koszu, to sobie wygrzeb-powiedziałem przekręcając leniwie stronę.
W pewnym momencie wyrwał mi książkę z ręki i rzucił w kąt.
-Co ty robisz?! Pogięło cię do reszty?! Oddawaj to, ale już!
-O nie stary-powiedział robiąc poważną minę.- Za nim zdziadziejesz do reszty idziemy dziś na miasto. Bez dyskusji.
Jęknąłem, jednak nie dyskutowałem z nim. Ogarnąłem się i około dwudziestej ruszyliśmy do klubu.

Frey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz