wtorek, 23 stycznia 2018

Od Doriana CD Dżumy


Chłopak podziękował za ubrania i jeszcze raz przeprosił za swoją głupotę. Gdy dziewczyna zniknęła z jego widoku, powędrował do swojego pokoju wzdłuż korytarza. Bardzo kusiło go pójście do prawego skrzydła. Dlaczego rzeczy, których nie możemy robić nas tak pociągają? Dorian miał do dyspozycji całe lewe skrzydło, jednak nie zamierzał go zwiedzać w najbliższym czasie. Zgasił światło na korytarzu i z powodu panujących egipskich ciemności, popędził do pokoju z prędkością światła. Panicznie bał się ciemności i zdawało mu się, że cały dom usłyszał odgłosy jego szaleńczej bieganiny. Po omacku otworzył mosiężne drzwi i zapalił światło. Położył karton na łóżku. Nie spodziewał się, że rudowłosa będzie miała jakiekolwiek ubrania. Może były po jej byłym chłopaku? Dziewczyna nie wyglądała na taką, która posiada wiele partnerów. Wzruszył ramionami i otworzył pudło. W środku znajdowało kilka klasycznych spodni i ciepłych, wełnianych swetrów. Przymierzył w pośpiechu wszystkie rzeczy, a na samym dnie kartonu znalazł się klasyczną piżamę składająca się z lnianej bluzki i czarnych spodni z lejącej tkaniny. Szybko wziął ją do ręki i udał się na korytarz w poszukiwaniu łazienki. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, ponieważ znajdowała się naprzeciwko jego pokoju. Szczerze mówiąc, chłopak spodziewał się, że łazienka będzie przypominała taką, która była modna dwa stulecia temu. Cały dom nie był urządzony nowocześnie, więc tego samego oczekiwał od tego pomieszczenia. Jednak łazienka wyglądała zwyczajnie. Nie posiadała średniowiecznej toalety, lub wanny z czasów oświecenia. Składała się z prysznica i średniej wielkości umywalki na marmurowym blacie, który musiał być kosztowny. Chłopak zgadywał w ciemno, że toaleta znajdowała się w innym pomieszczeniu. Bez jakiegokolwiek zaglądania do szafek zdjął z siebie ubrania i złożył je w kostkę. Nie chciał się później dowiedzieć, że komoda w łazience była tak samo zakazana, jak prawe skrzydło. Bardzo podobały mu się jego ręce i nie chciał ich stracić. Wszedł do kabiny prysznica i odkręcił wodę. Wręcz mizofobicznie wyczyścił całe ciało mydłem znalezionym pod prysznicem.
Gdy jego palce zaczęły przypominać suszone śliwki zauważył, jak długo stoi w tej samej pozycji u wpatrując się w uszczerbioną kafelkę prysznica. Uszczypnął się lekko w ramię, chcąc by trzeźwe myślenie powróciło. Sięgnął po biały ręcznik wiszący na wieszaku i dokładnie wysuszył każdą część ciała. Szybko ubrał piżamę i udał się do swojego pokoju, upewniając się, że w łazience panuje taki sam ład, jaki był, gdy do niej wszedł. Zanurzył stopy w wykładzinie i spojrzał jeszcze raz na prawe skrzydło. Zakaz rudowłosej był jednak silniejszy od pokusy sprawdzenia co kryje się za wszystkimi drzwiami. Tym razem pamiętał, by nie zgaszać światła od razu po wyjściu z jakiegokolwiek pomieszczenia. Na początku zapalił małą lampę w swoim tymczasowym pokoju, a następnie zgasił wielki żyrandol w korytarzu. Zadrżał, gdy jego bose stopy spotkały się z zimnymi panelami. Szczelnie zamknął drzwi do sypialni, jakby bojąc się wszystkiego, co może go spotkać za progiem. Dużymi krokami pokonał dystans dzielący chłopaka od łóżka i jak najszybciej wskoczył pod grubą pierzynę. Nie zważając na to, jak wyglądało to dla osoby z zewnątrz zwinął się w kulkę i przytulając swoje kolana zamknął swoje oczy. Ścisnął mocno swoje powieki, kiedy cały jego dzisiejszy dzień przeleciał mu przed oczami. Dobrze wiedział, że musi zasnąć, ale strach przed tym, co może śnić mu się dzisiejszego wieczoru był silniejszy od zdrowego rozsądku. Wszedł głębiej pod kołdrę, jakby chciał zniknąć wśród pościeli. Jego starania były jednak zbędne. Nie mógł zmienić swoich czynów i słów z przeszłości. Tępo patrzył przez okno sypialni. Cały świat wydawał się ogromny i przytłaczający. Sam nie wiedział, kiedy jego zmęczenie wygrało nad obawami i strachem.
Obudził się i zamrugał kilka razy. Cały wczorajszy dzień nie był złym snem. Rodzice nie żyją, a on mieszka w domu kompletnie obcej mu kobiety. Sprawnie przebrał się w ubrania pozostawione przez dziewczynę i ruszył na dół. W kuchni unosił się zapach jajecznicy, bekonu i kawy. Wszystkie te zapachy przypominały mu rodzinne śniadania, kiedy jeszcze wszystko zdawało się być jak u każdej, normalnej rodziny. Zmęczony przetarł oczy, gdy zauważył rudowłosą.
- Dzień dobry - powiedziała kładąc przed chłopakiem jedzenie.
Chyba nieczęsto musiała gotować dla kogokolwiek, wliczając w to siebie, ponieważ porcja był dla niego trzy razy za duża. Zauważył, że kobieta znowu nie jadła razem z nim.
- Dzień dobry - odpowiedział, próbując uśmiechnąć się lekko. - Znowu nie jesz? - zapytał ciekawie
- Jadłam już - odpowiedziała wymijająco i zajęła miejsce naprzeciwko niego. - Jedz, niedługo jedziemy do kawiarni. Jak się spało?
Dziewczyna miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Może po prostu wczoraj miała zły dzień? Chłopakowi powoli wszystko mieszało się w głowie. Zapytała go o coś? Sam już nie pamiętał. Po chwili zastanowienia, zdał sobie sprawę, że kobieta pytała go o samopoczucie. Poczuł na sobie jej wyczekujący wzrok.
- Dobrze - ziewnął, przez co stracił swoją wiarygodność. - Bardzo dobrze. Nie spałem tak świetnie od dawna - skłamał, choć wiedział, że nie jest w tym zbyt dobry.
Po śniadaniu od razu udali się do przedpokoju i po przebraniu się w zimowe kurtki wyszli na dwór. Na zewnątrz świeciło poranne słońce i śnieg iskrzył się tysiącami kolorami. Temperatura powietrza wydawała się być o wiele wyższa niż wczoraj. Chłopak wypuścił powietrze z płuc, tworząc przy tym obłoczki pary. Dziewczyna bez uprzedzenia ruszyła przed siebie w stronę kawiarni. Podróż minęła im w milczeniu, jakby każdy miał do omówienia jakąś priorytetową sprawę z samym sobą. Sam Dorian nawet nie zauważył, kiedy dotarli na miejsce i rudowłosa musiała go zawołać po imieniu, by wybudzić go z zamyślenia. Oderwał wzrok od podłogi, która zdawała mu się ciekawsza niż wszystko dookoła. Coś czuł, że czeka go dziś pracowity dzień.

Dżuma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz