środa, 24 stycznia 2018

Od Vanity CD Ezry


Spojrzałam zniesmaczona na faceta. Jakaś iskierka dobroci musiała się we mnie pojawić, że chciałam mu go oddać za darmo. Odwaliłam kawał dobrej roboty i to w tak krótkim czasie jednak po dłuższym namyśle i tak nie chciałam zmienić zdania. Gdy miałam nadzieję, że wampir opuści moją pracownię ten musiał dodać coś o wynagrodzeniu. Miałam ochotę wyrzucić go mocami z budynku, lecz gdy zaproponował mi kawę, rozmyśliłam się. Ten napój będzie dla mnie prawdziwym zbawieniem, a w dodatku nie utracę na tym ani grosza.
- Kawa może być - wzruszyłam ramionami starając się być jak najbardziej na to obojętną jednak na twarzy wymalował mi się lekki uśmiech.
- Świetnie - skinął głową podnosząc się na równe nogi i wziął obraz.
- Odnieś obraz - poleciłam widząc, że czeka na odpowiedź - Ja zamknę pracownię. Dzisiaj nie mam dużo do roboty.
Zgodził się i szybkim krokiem wyszedł za drzwi. Podeszłam do wysokiego lustra zawieszonego na prawie że pustej ścianie. Zaplotłam włosy w luźny warkocz na bok chcąc przynajmniej częściowo ogarnąć ich nieład. Wcześniejsze miejsce pracy uznałam za zbędne do ogarnięcia więc skierowałam się od razu do przedsionka aby założyć płaszcz. Ściągnęłam z wieszaka torbę, bez której się nie rozstawałam mimo, iż były w niej tylko klucze, słaby telefon i ulotki mojej pracowni. Momentami gdy mam mało zamówień zawsze rozwieszam te marnie wykonane ulotki aby przypomnieć ludziom o moim istnieniu. Wyszłam z budynku od razu zamykając drzwi na klucz następnie wrzucając go do torby. Opatuliłam się mocniej płaszczem gdy uderzył mnie chłód. Co mnie naszło na noszenie cienkich, wiosennych kurtek w środku zimy? Zaczęłam szczękać zębami, a wtem wrócił do mnie Ezra. Zacisnęłam szczękę aby nie pokazać jak cholernie mi zimno i tylko głupio się uśmiechnęłam. Chciałam powiedzieć coś typu ,,prowadź'' lub ,,możemy iść'', lecz postawiłam na zwykłe skinięcie głową. Brotzman schował ręce w kieszeniach i ruszył pierwszy szerokim i śliskim chodnikiem. Zimowy krajobraz pozwolił mi nieco zapomnieć o przeszywającym mnie zimnie i jako malarka od razu wyobraziłam sobie piękny obraz gór z ośnieżonymi czubkami i gęstym lasem iglastym pod spodem. Przez moją nieuwagę spowodowaną zamyśleniem poślizgnęłam się na lodzie. Szybka reakcja faceta nie pozwoliła mi zaryć nosem w śniegu. Gdy blondyn upewnił się, że stoję już stabilnie odsunął ode mnie ręce i ruszył dalej przed siebie.
- Patrz pod nogi - odparł cwaniackim tonem.
Nie wiadomo z jakich powodów, ale wezbrała we mnie irytacja i nagle miałam ochotę odgryźć się Ezrze. Odsunęłam się na bok aby upadek jaki miał zaraz nastąpić nie przewrócił również mnie. Wysunęłam rękę z kieszeni i lekko nią machnęłam, a wtedy nogi faceta odmówiły mu posłuszeństwa. Usłyszałam cichy jęk zdezorientowania po czym Brotzman wylądował płasko na chodniku.
- Wzajemnie - wzruszyłam ramionami udając, że nie wiem o co chodzi.
Odwróciłam na chwilę głowę aby ujrzeć tą wściekłą minę.

- Co podać? - zapytał przyjemny dla ucha głos kelnerki.
Spojrzałam na mężczyznę mając nadzieję, że zamówi coś pierwszy, lecz po jego minie zrozumiałam, że to moja kolej. Nie patrząc na kartkę menu dokonałam wyboru.
- Cappuccino - uśmiechnęłam się do rudowłosej - A tobie? - zwróciłam się do blondyna.
- Whiskey poproszę - odparł bezwstydnie nie zerkając ani na mnie, ani na kelnerkę.
Dziewczyna lekko pokiwała głową spisując zamówienie w notesie, a ja rzuciłam facetowi zdziwione spojrzenie. Dopiero teraz raczył unieść na mnie swój wzrok i tylko lekko uniósł jedną brew.
- Coś nie tak? - przechylił lekko głowę na bok - Ty też będziesz mogła pić za pare lat.
- Już mogę, ale nie chcę - parsknęłam - A ty niby ile masz lat?
- Wystarczająco - zamrugał i przerzucił kolejną stronę w menu.
No tak, przecież mam do czynienia z wampirem.
- W takim razie za ile lat się podajesz? - dopytałam krzyżując ręce na stole.
- Sporo - skończył temat z lekkim odchrząknięciem - Może pomówimy o twojej pracowni?
- Co chcesz wiedzieć? - zapytałam domyślając się w którą stronę zmierzamy.
- Prowadzisz tą działalność sama? Musiałaś sporo wydać na urządzenie całego tego budynku.
- Pracuję sama. Rodzice raczej się mną nie interesują jeżeli o to pytasz jednak jak proszę o pieniądze nigdy nie mają nic przeciwko. Prawie ciągle jestem w pracowni bo wtedy mogę uwolnić się od pretensji i zbędnych obowiązków - rozwinęłam swoją odpowiedź chyba za bardzo gdyż Ezra wydawał się nieco przejęty - Zresztą co cię to może interesować. Takie tam dramaty dzieciaków w moim wieku - dokończyłam z naciskiem na określenie, którego tak bardzo nie lubiłam.

Ezra? Słabe wyszło bo z weną kiepsko ;/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz