czwartek, 4 stycznia 2018

Od Matthew'a cd Frey


Podeszliśmy powoli do dziewczyn, wciąż zawieszonych na siadce. Po drodze mój kolega po fachu przyjął groźną minę, złego gliny. Proszę was wszystkie bóstwa, niech tylko nie robi swojego teatrzyku.
- Za moich czasów, młodzież unikała muzea, a tu proszę bardzo. Nocne zwiedzanie to nie dziś. Starszy oficer Flynn Celton oraz mój partner Matthew Vasco -powiedział poważnym tonem, obserwując uważnie zachowanie, dziewczyn.
- Zapraszam pani do nas na chodnik -powiedziałem zerkając kątem oka na chłopaka.- Będzie wam wygodniej niż na tej siadce.
Dziewczyny w końcu znalazły się naprzeciwko nas; jedna pospiesznie z przerażeniem na twarzy, a druga ociągając się z lekką... Irytacją? Lub coś w ten deseń. Blondynka patrzyła zdenerwowana to w jedną to w drugą stronę, jakby poszukując jakiejkolwiek pomocy. Druga stała ze stoickim spokojem, przed siebie.
- Proszę okazać dokumenty -powiedział Flynn, dalej grając złego glinę. Że jemu się to od tyłu lat nie znudziło.
Niższa z dziewczyn zaczęła nerwowo przeglądać kieszenie. Przerażenie widniejące na jej twarzy, jedynie wzmacniało chęć grania złego gliny, przez mojego kolegę. Druga z nich jedynie wzruszyła ramionami i odparła:
-Niestety zostawiłam w domu - powiedziała patrząc na niego hardo.
- Jaka szkoda... Trudno, bez tego jeszcze chętniej to powiem. Zostajecie zatrzymane, za próbę włamania. Zapraszam do radiowozu - powiedział pokazując dłonią samochód, do którego pociągnął dziewczyny.
Blondynka usiadła przerażona do auta, po czy niechętnie wsiadła do niego brunetka. Spojrzałem na chłopaka z pytającą miną. Czy on serio chce je zamknąć? Czasem ciężko zgadnąć czy żartuje, czy on tak na poważnie. Ruszyliśmy na komisariat, jadąc w ciszy, przerywanej od czas do czas komunikatem z radia. W końcu dojechaliśmy, a Celton wprowadził dziewczyny do budynku, a ja zamknąłem samochód. Powędrowałem do Flynna zamykając drzwi od jego biura. Dziewczyny został przed gabinetem, pilnowane przez dyżurnego.
- Powiedz, że przywiozłeś je tu tylko dla przestrogi -powiedziałem patrząc na kolegę. -Przecież wiesz, że nawet taki głupi wpis do akt może zaważyć na przyszłości tych dwóch.
- A co mam je tak puścić? Same, po tym jak chwilę temu próbowały włamać się do muzeum? Na pewno ich rodzice myślą, że grzeczne dziewczynki siedzą grzecznie na zadkach i już od dawna śpią w łóżku.
- No nie wmówisz mi, że sam nie uciekałeś z domu. No nie bądź taki.
W końcu po paru minutach prób przekonania tego upartego osła, udało mi się wyprosić, aby puki co skończyło się na po uczeniu. Nie wyglądały raczej na seryjnych włamywaczy, ale cóż. Może się okazać, że pozory mylą. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze parę minut i wrócę do ciepłego wyrka. Wyszedłem z biura i podszedłem do ciemnowłosej dziewczyny.
- Gdzie twoja koleżanka?
- Nie wytrzymała presji i musiała skorzystać.
Spojrzałem na nią, chwilę się jej przyglądając.
- Jak się nazywasz?
- Freya Tonkin-odpowiedziała powoli, patrząc podejrzliwie.
- Możecie iść do domu. Zakończymy dziś jednie na pouczeniu i ostrzeżeniu, że następnym razem nie ma przebacz-powiedziałem uśmiechając się do niej. Ruszyłem aby zebrać swoje rzecz, ale odwróciłem się do niej dodając -A i lepiej daruj sobie dalsze próby włamania do muzeum. Nie tylko zewnątrz jest pilnowane. Coś może strzec gmachu w środku. Tak tylko mówię - po czym ruszyłem zebrać się do domu.
Frey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz